Długi: Chcieliśmy zagrać na nosie Schetynie. Myśli, że może robić co chce
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

Długi: Chcieliśmy zagrać na  nosie Schetynie. Myśli, że może robić co chce

Dodano: 
Grzegorz Długi (Kukiz'15)
Grzegorz Długi (Kukiz'15) Źródło: PAP / Andrzej Grygiel
Nowoczesna od początku była szalupą ratunkową dla PO. Teraz jest niepotrzebna, więc jest powoli zatapiana – mówi portalowi DoRzeczy.pl Grzegorz Długi – prawnik, dyplomata, poseł Kukiz’15.

To jak to jest z tym sojuszem Kukiz’15 z Nowoczesną?

Grzegorz Długi: (Śmiech). Z tym sojuszem to był oczywiście żart. Jednak był tu pewien element prawdziwy – nie planowaliśmy sojuszu, ale pojawił się pomysł, aby wypożyczyć jednego z posłów do Nowoczesnej, aby zachowała swój klub parlamentarny. Chodziło o to, by zagrać na nosie Grzegorzowi Schetynie, aby nie miał poczucia wszechwładzy, że może robić co chce. No, ale żaden poseł nie chciał się zgodzić na taki transfer. Bo my doskonale zdajemy sobie sprawę, że z Nowoczesną ideowo nie mamy nic wspólnego. Że Nowoczesna została utworzona jako tratwa ratunkowa dla polityków PO. Bo teraz ta tratwa nie jest już potrzebna, więc jest przez Platformę zatapiana.

Podobno w ratowaniu Nowoczesnej przed zatopieniem ma Was zastąpić Jacek Protasiewicz, z PSL – Unii Europejskich Demokratów?

Słyszałem te plotki. I to byłoby bardziej logiczne, w sensie pewnej wspólnoty ideowej między posłem Protasiewiczem a Nowoczesną.

Czy to co się stało ostatnio, te transfery z klubu do klubu to rzecz normalna, czy też przejaw przykład korupcji politycznej?

Ja obserwuję polską politykę od dawna i nic mnie nie dziwi. Natomiast to, co się stało bardzo źle świadczy o osobach, które na te transfery się zdecydowały. Jak się okazało, osoby te nie mają żadnego ideowego przesłania. Są nastawione koniunkturalnie. Liczy się dla nich tylko miejsce na liście, za które są gotowe oddać wszystko. Pokazuje też na to, o czym Kukiz’15 mówi od początku – na słabość polskiego systemu politycznego, w którym o wyborze do Sejmu bądź Senatu decydują nie wyborcy, ale miejsce na liście, wskazane przez partyjnego lidera. Trzeba to zmienić, aby to wyborcy, a nie jakiś wódz partyjny decydowali o tym, kto kandyduje, kto zostaje wybrany. Trzeba też wprowadzić zasadę odpowiedzialności polityków.

To znaczy?

Chodzi o to, by wyborcy mieli prawo odwołać ze stanowiska posła, bądź senatora. W ten sposób będzie on wiązany instrukcją wyborców, nie partyjnych władz. To byłaby najlepsza metoda zapewnienia tego, że poseł jest reprezentantów narodu, a nie prezesów.

Czytaj też:
PSL-UED "pożyczy" posła Nowoczesnej? Jest odpowiedź rzecznika
Czytaj też:
Lubnauer chce "wypożyczyć" posła Kukiz'15. Padło nazwisko

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także