"List do premiera Morawieckiego z rezygnacją. Drogi Panie Mateuszu!" – rozpoczyna swój wpis na Facebooku były wicepremier.
"Panie Premierze! Przez trzy ostatnie lata z godnością pełniłem rolę doradcy i piewcy dobrej zmiany. Pouczałem, tłumaczyłem, radziłem i broniłem. Opisałem żarliwą tę obronę w książce 'W obronie Konstytucji'. Może pan ją kupić w księgarniach. Dzisiaj jednak stanąłem przed zadaniem, które mnie przerasta. Uporządkujmy fakty" – pisze Giertych.
Dalej przedstawia kalendarium afery wokół Komisji Nadzoru Finansowego. Pisze m.in. o "planie Zdzisława", przegłosowaniu poprawki do tzw. ustawy o przejmowaniu banków i taśmie miliardera Leszka Czarneckiego, która doprowadziła do dymisji szefa KNF, Marka Ch.
"Tak panie premierze. W świetle zaistniałych faktów muszę złożyć rezygnację z roli piewcy 'dobrej zmiany'" – zwraca się do Morawieckiego Giertych.
"Tego się bowiem nie da w żaden sposób wytłumaczyć. Bolszewicy nacjonalizowali mienie prywatne. Ale nawet oni proces uwłaszczenia nomenklatury na znacjonalizowanym majątku rozkładali na lata. Od Pana bolszewicy powinni uczyć się radykalizmu w realizacji walki z kułakami i wspieraniu tych elementów w społeczeństwie, które najlepiej przystosowują się do nowej władzy" – stwierdza mecenas.
"Pana były już życzliwy, Roman Giertych. PS Resztę Panu wyjaśnię podczas naszego rychłego spotkania..." – kończy swój list były wicepremier.
Komentarze
Wystarczy przecież posłuchać obojętnie jakiego obrońcy w sądzie , by stwierdzić, że każdy obrońca swoimi wypowiedziami jest w stanie każdego przestępcę wykreować na osobę niewinną , a może i bohatera. Dotychczas odbywało się to jednak w ścianach sądowych i nie było raczej zwyczaju tego rodzaju sztuczek i przekrętów pokazywać publicznie. Niestety pan Giertych po raz kolejny na zasadzie obrońcy diabła" zniżył się do najniższych pobudek, które w żadnym przypadku nie mają za zadanie obronę tysiące pokrzywdzonych ludzi, lub ewentualnie pieniędzy skarbu państwa, lecz interesuje go wyłącznie aby jedynymi osobami winnymi były osoby, które z racji sprawowania określonych funkcji publicznych, miały czelność zagrozić egzystencji walącego się banku. Przecież w systemie kapitalistycznym i liberalnym jest czymś naturalnym, że to udziałowcy odpowiadają całym swoim kapitałem za swój biznes, natomiast osoby zarządzające całym swoim majątkiem, jeżeli w odpowiednim czasie nie ogłosiły faktu utraty płynności finansowej. W Polsce chronieni są wyłącznie osoby fizyczne i to w określonej wysokości. Przecież "nie można równocześnie dwom Panom służyć, Bogu i mamonie", co obecnie przedstawia pan Giertych. (z malej litery zgodnie z pismem do Pana Premiera). Chyba, że ktoś inny dokonał celowych zmian.