Tragedia w escape roomie. Nastolatka dodzwoniła się do taty, zdążyła powiedzieć: "Ratuj"

Tragedia w escape roomie. Nastolatka dodzwoniła się do taty, zdążyła powiedzieć: "Ratuj"

Dodano: 
Pożar w escape roomie w Koszalinie
Pożar w escape roomie w Koszalinie Źródło: PAP / Marcin Bielecki
Z ustaleń "Super Expressu" wynika, że nastolatki, które zginęły w escape roomie w Koszalinie były świadome niebezpieczeństwa.

Dziewczyny wiedziały, że za drzwiami pokoju zagadek wybuchł pożar. Biły pięściami w ściany, krzyczały, wzywały pomocy. To jedna z nich wezwała straż pożarną. Innej udało się dodzwonić do taty. "Ratuj" – to były jej ostatnie słowa, niestety pomoc nadeszła zbyt późno.

Pięć piętnastolatek, które zginęły w escape roomie w Koszalinie chodziło do tej samej klasy w gimnazjum. Wizyta w pokoju zagadek miała związek z urodzinami jednej z nich. Pożar wybuchł w poczekalni, jego przyczyną było rozszczelnienie butli gazowej. Dziewczyny zmarły w wyniku zatrucia tleniem węgla.

Zarzuty w tej sprawie Koszalińska Prokuratura Okręgowa postawiła Miłoszowi S. To wnuk kobiety, która zarejestrowała działalność escape roomu, w którym doszło do tragedii. Mężczyzna usłyszał zarzut umyślnego stworzenia niebezpieczeństwa wybuchu pożaru w escape roomie i nieumyślnego doprowadzenia do śmierci osób, które zginęły w pożarze. Miłosz S. nie przyznaje się do winy. Wyraził głęboki żal z powodu tego, co stało się w zarządzanym przez niego budynku.

Czytaj też:
Morawiecki: Robimy wszystko, by ustalić przyczyny wydarzeń w Koszalinie
Czytaj też:
Tragedia w Koszalinie. Są zarzuty dla Miłosza S.
Czytaj też:
Koszalin: Właściciel escape roomu zatrzymany

Źródło: se.pl
Czytaj także