Korwin-Mikke dla normalnych ludzi
  • Jan FiedorczukAutor:Jan Fiedorczuk

Korwin-Mikke dla normalnych ludzi

Dodano: 
Robert Gwiazdowski
Robert Gwiazdowski Źródło: PAP / Rafał Guz
Taki Mamy Klimat || Robert Gwiazdowski chce odegrać rolę Janusza Korwin-Mikkego, którego zaakceptuje przeciętny Kowalski. Chce być Korwinem bez Hitlera, bez „lekkiej pedofilii”, bez korwinizmów. W zamian proponuje logikę i konkretne rozwiązania systemowe; proponuje wszystko to, czego brak polskim „wolnościowcom”.

Robert Gwiazdowski jest osobą, która w światku „wolnościowym” (nie lubię tego określenia, ale tak już utarło się nazywać środowiska około-Korwinowe) cieszy się szacunkiem i rozpoznawalnością. Jednak to, że ktoś sprawdza się w roli eksperta czy naukowca, nie oznacza, że będzie dobrym liderem partyjnym.

Korwin dla Kowalskich

Środowiska szeroko rozumianego „antysystemu” od lat cierpiały na szereg problemów. Kontrowersyjni liderzy zapewniali rozpoznawalność, ale jednocześnie uniemożliwiali dotarcie do masowego wyborcy. Gwiazdowski tymczasem wydaje się być remedium na te bolączki. Dla przeciętnego wyborcy jego podstawowe postulaty będą pokrywały się z hasłami Korwin-Mikkego, ale odróżniać go będzie od polityka w muszce ekspercka aura oraz klarowny język pozbawiony radykalnych sformułowań.

„Nie planuję odbierać głosów Korwinowi! (…) Próbuję się teraz zwrócić do tych, którzy z jakichś powodów w ogóle nie głosują - tak jak ja” – przekonuje Gwiazdowski na Twitterze. W te zapewnienia ciężko jednak uwierzyć.

Jakby nie zaklinał rzeczywistości, to fakt pozostaje faktem – Gwiazdowski i Korwin-Mikke walczą o ten sam elektorat. Ludzi świadomie głosujących na partie liberalne (w stricte ekonomicznym rozumieniu tego pojęciu) jest w Polsce ile? 10 proc? Myślę, że to i tak przesadzona liczba. Ciężko zaliczyć do tego grona wyborców PO czy Nowoczesnej (tak, taka partia wciąż istnieje), których większość koniec końców i tak głosuje na anty-PiS a nie na konkretne poglądy. Ponadto Gwiazdowski musi walczyć z Wolnością/KORWiN-em (ciężko się połapać, która nazwa jest aktualna) a nie Platformą Obywatelską, gdyż jest za mało rozpoznawalny by mierzyć się bezpośrednio z Grzegorzem Schetyną. Wątpliwym jest również to, że dostanie tak zmasowane wsparcie medialne jak dostał Ryszard Petru, gdy wchodził do polityki w 2015 roku.

Gwiazdowski zresztą sam uderza w Korwin-Mikkego, którego stawia w jednym szeregu z LPR i Samoobroną. W opozycji do KORWiN-a/Wolności sam siebie Gwiazdowski określa jako (oczywiście) „eurorealistę" i zaznacza, że jest przeciwny Polexitowi. Pozuje tutaj na jedynego chłodnie myślącego polityka, który z wyższością spogląda zarówno na naiwnych unijczyków, jak i dziecinnych zwolenników Polexitu. Nie jest to zaskoczenie; 80 proc. Polaków sprzeciwia się wyjściu Polski z UE. Ba, domyślam się, że spora część wyborców samego Korwina głosuje na niego pomimo postulatu Polexitu, a nie z tego powodu.

Gwiazdowski zatem ma być Korwinem akceptowalnym dla większości Kowalskich i Nowaków. Ma skupiać się na tematach ekonomicznych i ustrojowych, pomijając wszelkiej korwinistyczne ekscesy: Polexit, lekką pedofilię, rzucanie Hitlerem na prawo i lewo, bronienie „jego ekscelencji” Władimira Putina, udowadnianie, że kobiety są mniej inteligentne od mężczyzn itp., itd.

Rzetelny liberał

To co przemawia na korzyść nowej liberalnej gwiazdy polskiej sceny politycznej, to jego profesjonalne przygotowanie do tematu. Gwiazdowski wchodzi do gry z gotowymi rozwiązaniami dotyczącymi reformy systemu podatkowego, systemu emerytalnego, projektem ustawy zasadniczej, systemu sprawiedliwości czy programem dotyczącym miejsca Polski w Unii Europejskiej.

A zatem przed rozpoczęciem kariery politycznej zrobił więcej niż Korwin-Mikke zdołał osiągnąć przez x lat bytowania na obrzeżach polityki.

Można tutaj przywołać mityczny projekt konstytucji, który poseł Jacek Wilk miał zaprezentować kilka lat temu, albo sto ustaw, jakie miały zostać napisane przez Sławomira Mentzena (wiceprezesa Wolności/KORWiN-a).

Można też przypomnieć żenującą rozmowę Berkowicza w Polskim Radiu, który nie był w stanie wytłumaczyć, na czym mają polegać „sądy kapturowe” wpisane do programu partii, której jest wiceprezesem. Gwiazdowski, który wchodzi z gotowym programem dotyczącym reformy sądownictwa może prezentować się na tym tle jako jedyny liberalny ekspert z gotowymi rozwiązaniami na polskie problemy.

Gwiazdowski wie, kim chce być i co chce zrobić. Teraz musi przekonać Polaków do swoich postulatów.

Partia Przedsiębiorców?

Jednakże kilka projektów ustaw i aura eksperta to niewystarczające atuty, aby pociągnąć za sobą setki tysięcy wyborców (a przecież takiej liczby mu potrzeba, jeżeli chce dostać się do europarlamentu).

Część komentatorów zwraca uwagę, że Gwiazdowski chciałby zostać reprezentantem polskich przedsiębiorców. Owszem, taka grupa istnieje, ale wątpliwe jest, czy pozwoli ona nowej sile wejść do Brukseli. To, że ktoś sam jest przedsiębiorcą, nie oznacza od razu, że będzie głosował na „partię przedsiębiorców”.

Korwin-Mikke (aby już pozostać przy tym kontrapunkcie) podczas wyborów w Warszawie obiecywał „miasto przyjazne kierowcom”, co nijak się nie przełożyło na wyniki. Warszawscy kierowcy idąc do wyborów, nie dbali o to, czy istnieje „partia kierowców”. Tak samo jak na Partię Kobiet nie zagłosują wszystkie kobiety w Polsce, a wszyscy pracownicy nie oddadzą głosu na Unię Pracy. Równie dobrze można założyć Polską Partię Zjadaczy Chleba, ale nie oznacza to, że 30 mln ludzi odda na nią głos.

Ostatnie wybory samorządowy udowodniły, że spór PO z PiS sięga takich emocji, że wszelkie „trzecie siły” przestają mieć znaczenie. Temperatura konfliktu często przesłaniała zdrowy rozsądek, czego najlepszym przykładem jest prezydent Legionowa Roman Smogorzewski, którego nie zatopiły nawet jego skrajnie kompromitujące wpadki tuż przed głosowaniem.

Śmiertelnie groźny dla korwinistów

Dlatego dla kolejnej partii, która chce przełamać duopol PO-PiS-u nie ma po prostu miejsca na scenie politycznej. Jedynym logicznym rozwiązaniem pozostaje przytulenie się Gwiazdowskiego do Korwin-Mikkego albo Kukiz’15. Jest jeszcze trzecia opcja: pokonanie ich i przejęcie elektoratu.

Gwiazdowski nie stworzy partii masowej i musi bić się o wyborców ideowych, który nie idą za szyldem partyjnym, tylko albo za silną emocją (antysystem), albo za jakimś konkretnym pomysłem na państwo. A takich (liberalnych) wyborców w Polsce ma obecnie jedynie Korwin-Mikke.

Z drugiej strony jeżeli między tymi środowiskami nie dojdzie do sojuszu, to Gwiazdowski może okazać się śmiertelnie niebezpieczny dla polityka w muszce. Do tej pory Korwin-Mikke miał monopol na bycie jedynym prawdziwym „wolnościowcem” w Polsce. To może się niedługo skończyć.

O ile sam Korwin jest fascynującym ekscentrykiem (piszę to bez złośliwości; Korwin-Mikke to jeden z najsympatyczniejszych "geniuszy/wariatów" w Polsce), o tyle jego epigoni to chłopcy wychowani na programie „Młodzież kontra” oraz filmikach z internetu, na których ich guru „masakruje lewaków”. Ich argumentacja na rzecz wolnego rynku jest płytka i banalna. Tak jak Korwin jest w stanie w środku nocy sypać cytatami z Misesa, Friedmana czy von Hayeka, tak już jego najwierniejsi zwolennicy ograniczają się do sypania cytatami z… Korwin-Mikkego.

Dlatego Gwiazdowski może okazać się dla „wolnościowców” śmiertelnym zagrożeniem. On nie będzie chciał „masakrować” socjalistów, on nie będzie rozwodził się czy za Htilera były niższe podatki, on nie będzie udowadniał, że kobiety są przeciętnie mniej inteligentne od mężczyzn. Nie, wystarczy, że przedstawi konkretne założenia i rozwiązania. Już to z resztą zaczął robić.

Gdyby obie liberalne strony musiały stanąć w szranki przed kamerami, to „wolnościowcy” zmuszeni do porzucenia swoich frazesów i rozpoczęcia rzeczowej rozmowy z Gwiazdowskim na temat konkretnych rozwiązań systemowych, mogliby przegrać z kretesem na oczach milionów Polaków.

Właściwie oprócz Sławomira Mentzena nie widzę u Korwina osób, które mogłyby podjąć tego typu debatę.

Po reakcjach członków partii widać zresztą, że oni sami zdają sobie z tego sprawę. Konrad Berkowicz stwierdził de facto, że Gwiazdowski ze swoją nową inicjatywą to albo agentura PO-PiS-u albo ich użyteczny idiota. Sam Korwin poszedł jeszcze dalej, rozpisując się o agenturze ukraińskiej…

Jeżeli na samym początku wyścigu, korwiniści jako główny argument wysuwają teorie spiskowe, to znaczy, że nowa inicjatywa Gwiazdowskiego wywołała w ich szeregach panikę.

Prawica razem… ale nie tym razem

Większość wyborców kieruje się emocjami, co udowadnia niedawny sojusz narodowców z „wolnościowcami". Te dwa środowiska teoretycznie są ideowo sprzeczne, ale w praktyce kieruje nimi ta sama emocja – emocja przełamania, może nawet nie tyle duopolu PO-PiS, co przerwania dominacji sił postsolidarnościowych.

Zanegowanie podziału wewnątrz post-Solidarności jest de facto zanegowaniem całego status quo polskiej sceny politycznej, a zatem wiedzie nas do hasła „antysystemu”. W tym haśle mieszczą się zarówno narodowcy, jak również liberałowie od Korwin-Mikkego, „woJOWnicy” i symetryści z Kukiz’15, katolicka Pobudka Grzegorza Braunam, ale być może także inicjatywa Roberta Gwiazdowskiego.

Intencje nowego aktora na polskiej scenie politycznej są doskonale zrozumiałe – nie chce być utożsamiany z „antysemityzmem” Brauna, „faszyzmem” Ruchu Narodowego czy „ruską agenturą” Korwin-Mikkego. Chce pozostać „poważnym” ekspertem. Problem w tym, że sam niczego nie zwojuje. Musi albo pójść z nimi albo na kompromis, albo na wojnę.

Nie decydując się na żaden z tych wariantów, Gwiazdowski co najwyżej ma szanse zostać przystawką Jarosława Gowina; skończy w (nie)Porozumieniu, gdzie wraz ze swoim patronem będzie przegłosowywał (rzecz jasna nie ciesząc się) kolejne pomysły Elżbiety Rafalskiej. Gorszego losu nie da się życzyć żadnemu liberałowi.

Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.

Zobacz poprzednie teksty z cyklu "Taki Mamy Klimat":

Czytaj też:
Zabronić nienawiści – dyskretny urok cenzury

Czytaj też:
Schetyna podpali Polskę

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także