"Taki mechanizm mnoży ludzi niekompetentnych". Ziemkiewicz o polityce PiS

"Taki mechanizm mnoży ludzi niekompetentnych". Ziemkiewicz o polityce PiS

Dodano: 
Rafał A. Ziemkiewicz
Rafał A. Ziemkiewicz Źródło: PAP / Arek Markowicz
W PiS panuje generalnie polityka sanacyjna, oparta na przekonaniu, że system nie jest ważny, ważne, żeby ludzie byli uczciwi. (...) A taki mechanizm mnoży ludzi niekompetentnych, a niekiedy nawet szemranych - uważa publicysta tygodnika "Do Rzeczy" Rafał Ziemkiewicz.

W ubiegłym tygodniu serwis Onet.pl oraz dziennik "Rzeczpospolita" napisały, że szef Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i wieloletni prezes spółki Srebrna, Kazimierz Kujda, został pod koniec lat 70. zarejestrowany jako tajny współpracownik Służby Bezpieczeństwa. Rzeczniczka Prawa i Sprawiedliwości Beata Mazurek przekonywała w rozmowie z dziennikarzami, że nikt ze środowiska partii nie wiedział o przeszłości Kujdy. Jak to możliwe, że w otoczeniu prezesa PiS znalazły się takie osoby jak Kujda, Piotrowicz i Kryże? O tę kwestię pytany był w rozmowie z "Super Expressem" Rafał Ziemkiewicz.

Czytaj też:
Media: Kazimierz Kujda tajnym współpracownikiem SB

– W PiS panuje generalnie polityka sanacyjna, oparta na przekonaniu, że system nie jest ważny, ważne, żeby ludzie byli uczciwi – odparł publicysta. Jak tłumaczył, w ten sam sposób działał marszałek Józef Piłsudski, który po zamachu majowym na prezesów banków mianował generałów z Pierwszej Brygady. – Szczerych patriotów, ale na bankowości się nie znali. Ma być patriota, nieważne, czy coś umie. A kto jest patriotą? Naturalnie „nasz”. U Piłsudskiego byli to żołnierze Legionów. W PiS – członkowie dawnego „zakonu PC”. A, że jest ich stosunkowo niewielu to zaczyna się mechanizm protekcji – wskazywał Ziemkiewicz i dodał: "A taki mechanizm mnoży ludzi niekompetentnych, a niekiedy nawet szemranych".

Na pytanie, dlaczego prezes PiS, który w latach 90. głosił postulaty dekomunizacji dziś ma przy sobie taką osobą jak Kujda, Ziemkiewicz wyraził pogląd, że jest to przypadek odosobniony, Jak wyjaśnił, jeżeli jego dokumenty zostały ukryte w zbiorze zastrzeżonym, Jarosław Kaczyński miał prawo o tym nie wiedzieć. – Być może nawet te papiery odłożono po to, by stworzyć „kreta” w PiS. Nie da się powiedzieć, że Kaczyński wiedział, że ktoś jest agentem i trzymał go przy sobie. Akurat na tym punkcie prezes jest czuły. I byłby to pierwszy taki przypadek. Wcześniej Kaczyński był tu zasadniczy i agentów od razu odsuwał – wskazywał.

Na uwagę dziennikarza, że o ile agentów od siebie odsuwał o tyle już działaczy PZPR nie, publicysta "Do Rzeczy" stwierdził, że wizerunek Kaczyńskiego jako "szalonego dekomunizatora, który chciałby czyścić wszystkich do poziomu sołtysa", to propagandowa projekcja „Gazety Wyborczej”. – Wymyślono to, by straszyć ten ponad milion ludzi, którzy byli w PZPR – dodał.

Zdaniem Ziemkiewicz, sprawa Kujdy szkodzi Prawu i Sprawiedliwości, ponieważ pokazuje że system jest dziurawy. – I będzie to odbierane jako porażka prezesa, a nie jako przejaw cynicznej gry. Celowego promowania agenta. Bo tego jednak nie było. O teczkach w zbiorze zastrzeżonym mógł nie wiedzieć – skwitował.

Czytaj też:
Ziemkiewicz: PiS strollował "Wyborczą"

Źródło: se.pl
Czytaj także