W czasie odczytywania wyroku w sądzie w Melbourne kardynał miał być spokojny. Bez sprzeciwu podpisał później dokument, który uznaje go za przestępcę seksualnego i dał się wyprowadzić strażnikom. Duchowny nie przyznał się do winy i zapowiedział odwołanie od wyroku. Jeśli jednak ten się uprawomocni, kardynał będzie musiał odsiedzieć przynajmniej trzy lata i osiem miesięcy. Dopiero po tym czasie będzie mógł się ubiegać o wcześniejsze zwolnienie.
Pełnomocniczka mężczyzny przedstawiającego się jako ofiara duchownego odczytała podczas rozprawy jego list. "Nie czuję na razie ulgi. Doceniam, że sąd potwierdził to co, przeżyłem jako dziecko. Jednak wciąż nie mogę zaznać spokoju z powodu szykującej się apelacji" – napisał.
77-letni kardynał George Pell, od 2014 roku był w Watykanie prefektem Sekretariatu ds. Ekonomii. Kiedy w 2017 roku został oskarżony o molestowanie nieletnich, papież udzielił mu urlopu na czas procesu. Wyrok skazujący wobec duchownego zapadł 11 grudnia, ale został ogłoszony dopiero w lutym.
Zarzuty wobec kard. Pella dotyczą jego posługi w 1996 roku właśnie w Melbourne. Duchowny miał wtedy wykorzystać seksualnie dwóch nastoletnich chłopców. Zgodnie z aktem oskarżenia, duchowny miał po odprawieniu mszy w miejscowych kościele, zgwałcić jednego z nastoletnich chórzystów, a drugiego wykorzystać seksualne. Dwa tygodnie później miał ponownie wykorzystać seksualnie jednego z chłopców.
Wielu duchownych i przedstawicieli mediów, w tym amerykański publicysta katolicki i watykanista George Weigel, podważają wyrok australijskiego sądu, wobec kardynała Pella.
Czytaj też:
Współpracownik papieża skazany za pedofilię. "On jest kozłem ofiarnym, a nie prześladowcą dzieci"