Według doniesień stacji ABC do masakry doszło w budynku mieszkalnym przy West Irving Park Road w Chicago. Krzysztof M. najpierw zabił cztery osoby jedzące posiłek na drugim piętrze. Potem wszedł piętro wyżej i tam zastrzelił kobietę.
Ofiary to czterech obywateli Bułgarii oraz Polka. Amerykańskie służby nie podają, co było przyczyną konfliktu sprawcy z sąsiadami.
Po dokonaniu masakry Krzysztof. M zostawił w mieszkaniu broń oraz zapiski w języku polskim i wyszedł na ulicę. Gdy spotkał policjantów, przyznał, że to on jest sprawcą strzelaniny.
ABC informuje, że 66-latek zalegał z opłatami i groziła mu eksmisja. Mężczyzna trafił do aresztu, gdzie oczekuje na proces. Sąd nie zgodził się bowiem na wypuszczenie go za kaucją, nazywając go "diabłem na sterydach".
O Krzysztofie M. wiadomo jedynie tyle, że jest emerytowanym kierowcą ciężarówki, a w budynku, gdzie dokonał masakry, mieszkał 15 lat.