Jak tłumaczy serwis, Fabułę kabaretu oparto na tym, że Burdeltata (grany przez Andrzeja Konopkę), szef "Pożaru w burdelu", zostaje ministrem kultury i rozrywki w rządzie Mateusza Morawieckiego.
W widowisku kpiono z niektórych inicjatyw rządu, m.in. programu 500 plus, a także tradycyjnych wartości. Żartowano też z mediów: niektórych gwiazd TVN i TVP, niedawnej kary nałożonej na TVN przez KRRiT (którą później cofnięto) oraz z obecności muzyki disco polo w telewizji publicznej.
Z kolei portal Plotek zwraca uwagę, że wśród bohaterów spektaklu pojawiła się m.in. minister seksu, Michalina Wisłocka (grana przez Katarzynę Kwiatkowską). Na scenie wystąpił również Maciej Stuhr. "Nie zabrakło żartów z prawicy, 'lewaków', feministek, obrońców konstytucji oraz aborcji" – czytamy.
"Nawet Pudelkowi brakuje słów"
"Pożar w burdelu" skrytykowało wielu publicystów i dziennikarzy. Wśród nich był m.in. Tomasz Sekielski, były dziennikarz TVN. "Ależ to jest słabe to co nadaje teraz TVN (Pożar w Burdelu 'Fabryka patriotów')" – napisał na Twitterze.
Była szefowa "Wiadomości" TVP Marzena Paczuska zwróciła uwagę, że "tę niesmaczną chałę oklaskiwali w pierwszym rzędzie Piotr Kraśko, Katarzyna Kolenda-Zaleska, Magda Mołek, Seweryn Blumsztajn... Chwała nam i naszym kolegom....".
Widowisko pokazane w TVN krytycznie ocenili również dziennikarze i publicyści "Do Rzeczy" – Wojciech Wybranowski, Piotr Semka i Marcin Makowski. Ten ostatni napisał, że "jeśli już nawet Pudelkowi brakuje słów, to znaczy, że coś jest na rzeczy".
twittertwittertwitter