"Do końca wierzyłam...". Rzeczniczka prezydenta Adamowicza wspomina ostatni dzień swojego szefa

"Do końca wierzyłam...". Rzeczniczka prezydenta Adamowicza wspomina ostatni dzień swojego szefa

Dodano: 
Magdalena Skorupka-Kaczmarek
Magdalena Skorupka-Kaczmarek Źródło: PAP / Adam Warżawa
W rozmowie z serwisem Onet rzeczniczka prezydenta Gdańska Magdalena Skorupka-Kaczmarek wspomina ostatni dzień pracy swojego szefa i ostatnią rozmowę z nim, a także dramatyczne chwile na Targu Węglowym.

Magdalena Skorupka-Kaczmarek wspominając swoją ostatnią rozmowę z Pawłem Adamowiczem powiedziała, że dotyczyła protestów pod sądem. – Pytałam go, czy w niedzielę przed finałem WOŚP pójdzie też bronić sądów. Takie pytanie zadała mi jedna z dziennikarek. Odpowiedział, że oczywiście i zapytał, czy idę z nim. Nie mogłam, a on zażartował, że go porzucam. To była sympatyczna rozmowa, generalnie o tym, co prezydent będzie robił jeszcze tego dnia – powiedziała.

Rzeczniczka Pawła Adamowicza opowiadała także o tym, jak tuż po powrocie do domu z lotniska, na które odwoziła męża, odebrała dramatyczny telefon. – Zaczęłam jeszcze uspokajać Michała [asystenta Adamowicza - red.], bo nie sądziłam, że sytuacja jest tak straszna. Powiedziałam Michałowi, żeby poszedł do szefa, zajął się nim, a ja natychmiast się ubieram i przyjeżdżam. Wyjechałam z domu, dojechałam na Targ Węglowy. Po drodze odbierałam już telefony od dziennikarzy – relacjonowała. Jak tłumaczyła, odbierała jednak telefony od obecnych na miejscu znajomych, którzy opowiadali jej co się wydarzyło, byli "przerażeni, trochę spanikowani". Kiedy dojechała na miejsce wiedziała już, że prezydent był reanimowany. – Zapytałam, gdzie będzie jechał do szpitala. Został zabrany karetką, a ja pojechałam od razu za nim. I też nie mówiłam wtedy dziennikarzom, gdzie prezydent jedzie. Zdawałam sobie sprawę, że i tak państwo się dowiecie. Ale miałam takie poczucie, że powinnam tę prywatność prezydenta chronić – mówiła.

– W szpitalu była już rodzina prezydenta i dowiadywaliśmy się najpierw od nich, jaka jest sytuacja. Brat prezydenta mówił nam, jaki jest stan pana prezydenta. Jak pan wie, pierwszą konferencję mieliśmy po godzinie 22 i to o czym mogliśmy państwa poinformować, przekazałam. Nie chcieliśmy też spowodować paniki. Dostawałam setki telefonów, nie wszystkie zdołałam odebrać, ale wszyscy już wiedzieli. Ta konferencja prasowa była po to, aby w rzetelny i klarowny, ale nieprzesadzony w emocjach sposób (bo i tak wszyscy byli już przerażeni) opowiedzieć o tym, co dzieje się w szpitalu – relacjonowała. Zapytana, kiedy był ten moment, że dla prezydenta nie ma już nadziei, odparła, że "do końca wierzyła, bo wiedziała, że jest silny i da radę". – Chociaż zdawałam sobie sprawę, że jest źle. Później już wiedzieliśmy, że jest bardzo źle. Może to zabrzmi trochę pompatycznie, ale nadzieja zawsze umiera ostatnia. I tak było w tym przypadku. Chcieliśmy wierzyć w to, że prezydent z tego wyjdzie i że mu się uda – mówiła. Jak dodała, o momencie w którym prezydent odszedł, nie chce rozmawiać.

Prezydent Gdańsk Paweł Adamowicz zmarł w poniedziałek w szpitalu. W niedzielę wieczorem został zaatakowany na scenie WOŚP. Sprawca, 27-letni Stefan W., dźgnął Adamowicza nożem. Polityk doznał ran serca, przepony i jamy brzusznej. Mimo pięciogodzinnej operacji nie udało się go uratować.

Czytaj też:
Poruszające słowa rzeczniczki Adamowicza
Czytaj też:
Magdalena Adamowicz: Taka jest moja wola i wiem, że taka byłaby wola mojego męża

Źródło: Onet.pl
Czytaj także