Wczoraj w tarnobrzeskiej prokuraturze Macierewicz przez kilka godzin był przesłuchiwany w sprawie byłego rzecznika MON, który od końca stycznia przebywa w areszcie.
Bartłomiej M. usłyszał zarzuty dotyczące powoływania się na wpływy i pośrednictwa w celu uzyskania korzyści majątkowej w kwocie ponad 90 tys zł. Miał też doprowadzić do wyrządzenia szkody na rzecz Polskiej Grupy Zbrojeniowej w wysokości prawie 500 tys. zł.
"SE" pisze o tajemniczym spotkaniu, które Macierewicz odbył w jednej z warszawskich restauracji na kilkanaście godzin przed przesłuchaniem. Polityk PiS rozmawiał z Andrzejem Lwem-Mirskim, swoim bliskim współpracownikiem.
– Prowadzę mu (Macierewiczowi – red.) rozliczne sprawy, głównie sprawy o ochronę dóbr osobistych, ale nie jestem pełnomocnikiem w sprawie czynności związanych w prokuraturze w Tarnobrzegu. Czasy są gorące, mamy o czym rozmawiać – przyznał w rozmowie z gazetą mecenas.
"Super Express" zwraca uwagę, że rzecznik tarnobrzeskiej prokuratury Andrzej Dubiel nie chciał zdradzić, czy Antoni Macierewicz chętnie odpowiadał na pytania w sprawie Bartłomieja M.
Gazeta spekuluje, że były minister obrony najpewniej bronił swojego byłego rzecznika. Przypomina też wywiad Macierewicza dla TV Republika i informację, że za Bartłomieja M. poręczył dyrektor Radia Maryja o. Tadeusz Rydzyk.
Czytaj też:
Bartłomiej M. usłyszał zarzuty. Macierewicz przerywa milczenie