Bolesna opowieść Kazika

Bolesna opowieść Kazika

Dodano: 
Kazik Staszewski podczas koncertu zespołu Kult
Kazik Staszewski podczas koncertu zespołu Kult Źródło: PAP / Grzegorz Michałowski
TAKI MAMY KLIMAT || Kazik rozumie więcej z polskiej polityki niż wszelkie TVN-y i „Wyborcze” razem wzięte. „Twój ból…” to numer, za pomocą którego muzyk wbił szpilę w najczulszy punkt pisowskiej filozofii. Gdyby opozycja zamiast histerycznie krzyczeć o cenzurze i demokracji (który to już raz!), spróbowała zrozumieć O CZYM mówi nam artysta, to mogłaby odzyskać inicjatywę. Wszystko jednak wskazuje na to, że do tego nie dojdzie. „Ból” Kazika nie został zrozumiany. Błędnie uznano, że to nowy hymn antypisu.

Po całej aferze z trójkową listą przebojów różnej maści środowiska zaczęły publikować dziękczynne wpisy pod adresem Kazika. W przeciwieństwie do znacznej części światka artystycznego muzyk jednak nigdy nie był związany z żadnym obozem politycznym. Być może stąd taka radosna reakcja antypisu na ten numer. Jak to napisał jeden z portali – „Kazik, lepiej późno niż wcale”. To pokazuje, że osoby najgłośniej krzyczące o tej piosence, nie zrozumiały z niej ani słowa.

O czym opowiada Kazik

Kazik nie śpiewa nam o demokracji, praworządności czy wartościach europejskich. On opowiada o 10 kwietnia, który to dzień, traf chciał, przypadł w tym roku akurat na czas największego nasilenia epidemii koronawirusa. Robi to nie z perspektywy wojownika o wolność, tylko zwyczajnego obywatela.

Politycy PiS pokazali tamtego dnia, jaki mur odgradza obywali od władzy. Bo owszem, państwowe uroczystości w 10 rocznicę tragedii były czymś w pełni zrozumiałym. Całą Polskę jednak obiegły obrazki, jak elita państwa stoi na pl. Piłsudskiego bez zachowania wymaganego odstępu, bez rękawiczek i bez maseczek. Odwiedziny Starych Powązek przez Kaczyńskiego były dopełnieniem tej sytuacji.

Sprawa sprowadza się do tego, że w tym samym czasie, gdy ze względu na panujące obostrzenia miliony Polaków nie mogło być pewnych jutra, przedstawiciele władz demonstracyjnie łamali własne wskazania. Gdy przeciętny Polak nie mógł odwiedzić grobów bliskich, dla prezesa PiS nie było takiego problemu.

I o tym mówi Kazik. Muzyk nie walczy o wzniosłe idee, którymi politycy często posługują się, by manipulować tłumem. „Twój ból…” to utwór napisany z perspektywy szarego człowieka – Kowalskiego czy Nowaka. Ten człowiek widzi arogancję władzy i mur jaki oddziela polityków od ludu.

Władza i lud

Odkąd PiS przejął władzę, antykaczyści chwytali się różnych politycznych totemów – bananów, wieszaków, celebrytów, aktorów itd. W większości wyglądało to śmiesznie, a jednak „Twój ból jest lepszy niż mój” to numer, który ma szanse stać się symbolem prawdziwym. Czy może raczej – miał.

Ta piosenka dlatego jest bolesna dla władzy, gdyż uderza w jej najczulszy punkt – jej solidaryzm, jej ludowy charakter. PiS od początku sytuował się jako partia „prostego, przeciętnego Polaka”. „Jesteśmy tacy jak wy, rozumiemy wasze potrzeby”, mówili nam politycy. Idąc do władzy w 2015 i 2019 roku, PiS nie akcentował tematów „martyrologiczno-niepodległościowych”. One były obecne, ale miały znaczenie drugorzędne. Na pierwszy plan wysuwano kwestie dotyczące naszego codziennego życia – 500 plus, kwota wolna od podatku, pensja minimalna czy wiek emerytalny.

Jednocześnie jako alternatywę wskazywano Platformę Obywatelską, podkreślając jej snobizm, zadufanie, eliciarstwo. Z lubością przypominano pogardliwe wypowiedzi polityków PO choćby o 500 plus, z lubością wskazywano, że politycy Platformy są bardziej zajęci choćby konwencją stambulską niż programami socjalnymi („na które nie ma pieniędzy”). Dlatego z taśm u „Sowy” do zbiorowej świadomości przebiły się słynne ośmiorniczki, które urosły do rangi symbolu oderwania tamtej władzy od życia normalnych obywateli.

Dlatego też obrazki z 10 kwietnia są tak niebezpieczne dla rządzących. W przeciwieństwie do poprzednich „hymnów” utwór Kazika nie jest adresowany do antykaczystów, nie jest skierowany do „obrońców demokracji” ani do „ludzi na pewnym poziomie”, odbiorcami tej piosenki są wszyscy Polacy.

Zwykli Polacy

Kilka miesięcy temu w tekście „PiS niech się boi zwykłych Polaków”, przekonywałem, że jeżeli Prawo i Sprawiedliwość chce utrzymać się u władzy, to powinno się przejmować nie tym, co mówi Bruksela, co krzyczy „kasta”, nie powinno dbać o to, co mówią elitki, czy jak jest przedstawiane w „Faktach” TVN. Rządzący powinni martwić się tylko tym, jak się żyje „zwykłym Polakom”. Bo w ostatecznym rozrachunku to właśnie Kowalscy i Nowakowie już niedługo pójdą do urn wyborczych, by wybrać prezydenta. To nie Justyna Pochanke i Tomasz Lis będą decydować o wyborze głowy państwa.

I tak, można załamywać ręce, jak robi to część zwolenników PiS, wskazując na „porządek”, jaki panował przed 2015 rokiem. Na to, że choćby nie grano wówczas piosenek Kukiza, a Niedźwiedzki z kolegami nie rzucali posad i rozkręcali dramy na cały kraj. Można, tylko co z tego? Usprawiedliwianie „cenzury” a.d. 2020 „cenzurą” a.d. 2015 jest najgorszą obroną, jaką można zastosować. Zresztą nawet reakcja polityków PiS na całą „KazikGate” pokazuje, że sytuacja wymknęła się spod kontroli i nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw.

Prawdziwie niebezpieczna dla rządzących jest jednak nie sprawa Trójki tylko treść piosenki Kazika. Afera wokół listy przebojów jest gorąca, ale tylko na krótką metę i w rzeczywistości kończy się na rogatkach Warszawy. Nie oszukujmy się, ta sprawa trafia tylko do pewnej grupy wyborców – do części liberalnych mieszkańców wielkich miast. Jest to elektorat, który na PiS i tak by w większości nie zagłosował, więc obecna sytuacja niczego w tej mierze nie zmienia.

Tym co rządzący sobie powinni wziąć do serca to nie lamenty „wychowanych na Trójce”, tylko perspektywę przeciętnego obywatela, którą mamy przedstawioną w „Twój ból jest lepszy niż mój”. Jeżeli w społeczeństwie ugruntuje się przekonanie, że władza faktycznie wyalienowała się od narodu, że jedyne co potrafi, to obiecywać kolejne socjalne programy i „kupować” głosy, to zacznie kruszeć solidarnościowa narracja, która pozwalała dotąd PiS-owi przetrwać wszelkie afery i zawieruchy.

Kazik niebezpieczny

Nie było mi nigdy jakoś szczególnie po drodze z twórczością Kazika. Doceniam kilka mocnych „strzałów” z początku jego działalności (na czele z naprawdę kapitalnymi albumami „Posłuchaj…” oraz „Spokojnie”), nie mógłbym się jednak nazwać fanem. Ostatnie dokonania zupełnie mi nie odpowiadały. Jednak ten najnowszy numer, którym to TVN katuje nas nieprzerwanie od kilku dni, ewidentnie ma w sobie coś przykuwającego uwagę.

Kazik na chwilę wyszedł z tej swojej centrowej bańki, w której to „idzie prosto” i „nie należy do sekty i mafii” i postanowił, jak kiedyś, wskoczyć w sam środek naszego grajdołka. Lider Kultu wskoczył jednak do tego polskiego piekiełka, nie opowiadając się po stronie „mafii” (zostańmy już przy tym demagogicznym podziale z numeru „Prosto”), tylko po stronie obywatela – przeciętnego Polaka. Kazik nie mówi do nas językiem Lisa, Hołdysa czy Jandy. On nie patrzy na tłum z góry, tylko patrzy na „górę”, stojąc w tłumie. Dlatego jest tak niebezpieczny.

Artykuł wyraża poglądy autora i nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.


Zobacz poprzednie teksty z cyklu "TAKI MAMY KLIMAT":

Czytaj też:
Cynizm i poniżenie
Czytaj też:
Państwo z plasteliny

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także