Wolę dzień sznurówki od szkolnych rekolekcji

Wolę dzień sznurówki od szkolnych rekolekcji

Dodano: 
Wolę dzień sznurówki od szkolnych rekolekcji
Wolę dzień sznurówki od szkolnych rekolekcji Źródło: fot. ks. Daniel Wachowiak
Ks. Daniel Wachowiak | Dzień uśmiechu zamiast wspomnienia Aniołów Stróżów. Dzień sznurówki, kredki i emotikonki. Jeśli Gwiazdka, to tylko ze specjalnie zateizowaną strukturą, na podobieństwo odwrotu od Wszystkich Świętych ku Halloween.

W wielu przypadkach następuje odrzucenie nie Chrystusa i Jego przesłania - także moralnego, bardzo wymagającego. Kultura chrześcijańska, która często nie prowadziła do wzrostu wiary, stała się jednym z wielu źródeł dostarczania rozrywki. I to ta kultura, a nie Ewangelia często przegrywa na rynku popytu na atrakcje. Możemy mieć wyrzuty do samych siebie. Tak bardzo w kościelnych akcjach celebrowaliśmy siebie, że nawet religijne obrzędy stały się nudne. W rozkoszowaniu się przyjemnością lepsze od folklorystycznych procesji, klerykalnych odpustów, "nabożeństw" bez dotykania Istoty są telewizyjne show, filmiki na YT a nawet zwykłe programy śniadaniowe.

Jeżeli przy tym głosimy Dobrą Nowinę, która zawiera elementy trudne, etyczne, to w odbiorze wielu jesteśmy jedynie kiepskimi moralizatorami, którzy sami nie przestrzegają sugerowanych innym zasad. Nie ma w nas siły Pawła, który pisząc choćby do chrześcijan żyjących w Koryncie, miał moc przekazać tekst o Miłości dalece innej od tej, którą widzieli ludzie na ulicach pornomiasta. W jego listach nie było pójścia na skróty, chęci przypodobania się inaczej myślącym. Apostoł nie budował dla poklasku pustych retorycznych figur. Nie dewaluował głębi, nie sprowadzał nauki do poziomu chwytliwego hasła. Głoszone przez niego słowo nie było banałem i nie dało się do banału sprowadzić. Nie o to zresztą chodziło. Nie wszystko podlega komercji.

Dzisiaj Paweł byłby zdziwiony, że Hymn o Miłości jest najbardziej popularnym czytaniem ślubnym. I to tak rozpoznawalnym, że nawet ci, którzy wewnętrznie negują nauczanie Nowego Testamentu, chętnie je cytują myląc ofiarę w Miłości z doznaniem ckliwego romansu. Zauważający to duchowni, wiele razy przymykają na to oko. Dla świętego spokoju wkomponowujemy się w te celebry, czego efektem jest przewodniczenie egoistycznym wydarzeniom, w których miejsce kerygmatu zajął dobroludzizm. I koło się zamyka. Nie oferując soli Ewangelii, wietrzejemy. Nie pokazując światła, przegrywamy z neonami.

Oczywiście, że taki stan rzeczy ma swoje przełożenie na postawy i ideały młodych. Także na ich wybory świętowania z radością dnia pendrive’a i odruchami zwrotnymi na myśl o szkolnych rekolekcjach. To już jednak inny temat. Temat niezwykle ważny, bo młode pokolenie szukające marzeń w ideologiach sformatowanych przez antychrześcijańskie ruchy, wyrządzi sobie wiele bólu. A może to potrzebne, by kolejne pokolenia pokochały uniwersalną wartość Dekalogu i Ośmiu Błogosławieństw. Może te rany i zadane sobie blizny zwrócą ludzi ku Chrystusowi. Może właśnie z takich osób zrodzą się nowi Szawłowie, którzy im bardziej doświadczyli obrzydliwości poprzedniego życia, tym bardziej pokochają Prawdę Ewangelii. Może oni z większą gorliwością i wiarygodnością przywrócą kulturze metafizykę, piękno i głębię duchowego świata.

Czytaj też:
Z Kościołem nie chcemy mieć nic wspólnego. Ale biada, jak nam sutannowi czegoś odmówią

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także