Pewnie każdy kibic koszykówki zapamięta tę chwilę do końca życia. Komuś powiedział znajomy, ktoś może oglądał wtedy telewizję, inny słuchał radia. Ktoś przeglądał portal informacyjny, inny czytał wiadomości na Twitterze lub przewijał z nudów wpisy Facebooku, aż trafił na słowa „Nie żyje Kobe Bryant”. To było tak niespodziewane i niewyobrażalne, że trudno było w taką informację uwierzyć. Jeszcze raz przeczytać, znaleźć potwierdzenie albo raczej jakiekolwiek dementi. Na pewno ktoś się pomylił, pospieszył, coś źle przetłumaczył.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Kup akcje już dziś – roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
