Przypomnijmy, że siły kurdyjskie w północnej Syrii były dotychczas wspierane przez amerykańskie wojska. To się jednak zmieniło w ubiegłym tygodniu, kiedy Biały Dom poinformował o wycofaniu swoich żołnierzy. Kurdowie którzy pomagali Amerykanom w walce z ISIS, nazwali to "ciosem w plecy" ze strony USA. Decyzja ta umożliwiła Turcji przeprowadzenie ofensywy przeciwko Kurdom, których Ankara uznaje za zagrożenie.
Dziś Amerykanie opuścili tereny kontrolowane przez Kurdów. W myśl zawartego porozumienia, zastąpią ich syryjskie siły rządowe. Zostało ono zawarte pomiędzy Kurdami a syryjskim rządem prezydenta Baszara al-Asada i jego protektorem - Rosją.
Dla Kurdów obecność syryjskich żołnierzy jest nadzieją na powstrzymanie zajęcia przez Turków Kobane i Manbidż. Z informacji podanych przez Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka wynika, że wojska Asada wkroczą na te tereny w ciągu 48 godzin.
Czytaj też:
"Otworzę granice i wyślę wam 3,6 mln uchodźców, jeśli...". Erdogan grozi EuropieCzytaj też:
Trump grozi Turcji. "Totalnie zniszczę i zrównam z ziemią gospodarkę"