Częściowe wyniki oznaczają, że Konserwatyści przekroczyli próg 326 mandatów, czyli będą mogli samodzielnie rządzić. Obecne prognozy dają partii Borisa Johnsona większość 363 posłów (co oznacza wzrost o 45 mandatów w porównaniu z wynikiem z poprzednich wyborów), a opozycyjnej Partii Pracy 203 mandaty. Konserwatyści nie mieli tak silnej reprezentacji od czasów Margaret Thatcher.
Dziennikarz DW Robert Mudge w swoim komentarzu stwierdza, że te wyniki są historyczne i szokujące. "Czy to znak czasów, w których żyjemy, że kłamstwa, złamane obietnice i ledwo zawoalowany rasizm wygrywają z tym, co naprawdę ważne? Edukacja, przestępczość, bezdomność czy rozpadający się system opieki zdrowotnej – nie odegrały w walce wyborczej żadnej roli. Dlaczego miałyby? Można też zyskać wyborców tak jak premier Johnson rozbijając spychaczem ścianę ze styropianu albo chowając się w chłodni" – czytamy na portalu. Zdaniem Mudge'a Johnson wzoruje się na działaniach Donalda Trumpa, wprowadza swych wyborców w błąd i dla zyskania głosów sięga po kłamstwa i manipulacje.
"Wygrana Torysów wg Deutsche Welle to wynik kłamstwa i ledwo skrywanego rasizmu. Arogancki komentarz pokazujący z jaką furią establishment RFN przyjął wygraną Johnsona" – skomentował artykuł Piotr Semka z "Do Rzeczy"
Czytaj też:
Brexit przesądzony? Podano częściowe wyniki wyborów parlamentarnych w Wielkiej BrytaniiCzytaj też:
Semka: Efekty szczytu UE cieszą, ale rząd musi powiedzieć, co zamierza robić dalej