Co tam Panie w Ameryce?

Co tam Panie w Ameryce?

Dodano: 
Flaga USA, zdjęcie ilustracyjne
Flaga USA, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay / Domena Publiczna
Dziennika zarazy || Wpis nr 161 || Zygmunta Staszewskiego przypomniałem sobie w czasie koronawirusa. W stanie wojennym w obozie internowanych wszyscy nosiliśmy brody, potem minęło prawie 40 lat i kto by się tam teraz rozpoznał. Zwłaszcza, że Zygmunt wyemigrował do USA i tam ostro działa w Polonii. Ostatnio się uaktywnił na Fejsie, ale ten go wycina z jego profili, jako nieprawomyślnego zwolennika Trumpa. Ponieważ cenzura mediów społecznościowych odebrała mu głos chce mu go oddać na swoich łamach i przy okazji dowiedzieć się, co tak właściwie dzieje się w Ameryce. Bo doniesienia stamtąd mamy skromne w obu plemiennych mediach.

Jerzy Karwelis (JK): Na początku powiedz trochę o sobie. Ja Ciebie znam, siedzieliśmy razem w stanie wojennym. Powiedz kim jesteś i skąd się wziąłeś w Ameryce?

Zygmunt Staszewski (ZS): Byłem wcześniej w USA latem 1972 r. z wizytą u rodziny a następnie w marcu 1980 r. na pogrzebie mojego ojca. W Sierpniu 1980 byłem członkiem Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego we Wrocławiu, potem przewodniczącym Sekcji Energetyków Solidarności na Dolnym Śląsku, delegatem na I Krajowy Zjazd Solidarności i członkiem Prezydium Zjazdu. Byłem też współzałożycielem Komitetu Obrony Więzionych za Przekonania. W październiku 1981 r. wystąpiłem ponownie o paszport turystyczny, aby udać się do USA i załatwić zalegle sprawy rodzinne, ale wtedy paszportu mi odmówiono. Jak się po latach okazało, miałem wtedy w aktach paszportowych 5- letnią blokadę w związku z moją działalnością. 13 grudnia 1981 r zostałem internowany, najpierw w więzieniu we Wrocławiu, a potem w Grodkowie Opolskim. Kiedy na wiosnę 1982 r. ogłoszono że internowani mogą wystąpić o paszport emigracyjny, po konsultacji z podziemną Solidarnością i otrzymaniu listy zadań do wykonania w USA, zgodziłem się na wyjazd. Po przejściu przez obóz imigracyjny w RFN, jesienią 1982 dotarłem do Nowego Jorku.

JK: USA dość późno wkroczyły w kowid, wcześniej się trochę przyglądały, ale jak weszły to z przytupem. Jak to wyglądało?

ZS: Chiny borykały się z tym wirusem prawdopodobnie od października ubiegłego roku. Niestety dopiero 31 grudnia zgłosiły ten problem to Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Już 3 stycznia i ponownie 5 stycznia rząd USA wystąpiły do Chin z propozycją pomocy i wysłania amerykańskich naukowców. 6 stycznia USA ogłosiły restrykcje odnośnie podróży do Wuhan a 17 stycznia rozpoczęto badania przybyszów z Chin na lotniskach w USA. 20 stycznia Narodowy Instytut Zdrowia (CDC) ogłosił, że rozpoczęto prace nad szczepionką. 27 stycznia Prezydent Trump ogłosił powstanie Grupy Roboczej ds. koronawirusa a 31 stycznia ogłosił zakaz wjazdu do USA dla osób z zagrożonych krajów. 6 lutego rozpoczęto dystrybucje testów na wirusa z Wuhan w USA. Skandaliczny jest fakt ze dopiero 22 lutego Chiny wpuściły ekspertów z WHO (przynajmniej o 2 miesiące za późno). 29 lutego Prezydent Trump ogłosił zakaz wjazdu z Włoch, Południowej Korei i Iranu. 3 marca uruchomiono w USA darmowe testy dla wszystkich, a Prezydent przekazał swoją kwartalną pensję na walkę z wirusem. Tak więc trudno mówić, że USA tylko przyglądały się rozwojowi sytuacji, ponieważ działania zostały uruchomione praktycznie w 3 dni po ujawnieniu wirusa w Wuhan przez Swiatową Organizację Zdrowia, mimo że wtedy WHO twierdziła, że wirus ten może się przenosić tylko ze zwierząt na ludzi, co było oczywistym kłamstwem.

JK: Wielu ludzi – głownie spoza USA – uważa, że gorsze wyniki walki z koronawirusem dowodzą słabości amerykańskiego systemu opieki zdrowotnej opartego na prywatnej służbie zdrowia. Ma to dowodzić wyższości, głównie europejskiego, modelu, kiedy to państwo zajmuje się zdrowiem obywateli. Czy takie wydarzenia jak pandemia nie potwierdzają tej tezy?

ZS: Popatrzmy na fakty. Podług ostatnich dostępnych mi danych z 5 sierpnia, w USA zmarło na wirusa Wuhan 47,9 osób na 100 000 mieszkańców, co stawia USA na 8 miejscu: za Belgią (86,3), Wielką Brytanią (69,6), Peru (62,5), Hiszpanią (61), Włochami (58,2), Szwecją (56.,4), Chile (52). Jeśli chodzi o ilość zmarłych w stosunku do ilości zdiagnozowanych, to USA jest na 24 miejscu z 3,3%, podczas gdy w Wielkiej Brytanii 15,1%, we Włoszech 14,2% Belgii 13,9% czy Francji 13,3%. Z tych danych wynika, że system opieko zdrowotnej w USA poradził sobie dużo lepiej niż kraje, w których obowiązuje państwowy system opieki. Tu chciałbym zaznaczyć że choć w USA szpitale, przychodnie i gabinety lekarskie są w rękach prywatnych i większość obywateli posiada prywatne ubezpieczenia medyczne, osoby powyżej 65 troku życia objęte są systemem Medicare a osoby na zasiłkach – systemem Medicaid.

JK: W Europie rozszerza się ruch denialistów, którzy nie tyle zaprzeczają istnieniu wirusa, ale kwestionują przyjęte środki zapobiegawcze i obostrzenia jako zbyt radykalne, naruszające niepotrzebnie wolność osobistą i rujnujące gospodarkę. Czy w USA są podobne głosy?

ZS: Oczywiście. Z perspektywy czasu wystarczy popatrzeć na dane z 5 sierpnia: w USA, gdzie obostrzenia obowiązywały w zdecydowanej większości stanów, zmarło na wirusa Wuhan 47,9 osób na 100 000 mieszkańców. Natomiast w Szwecji, gdzie praktycznie nie było żadnych obostrzeń, zmarło 56,4 osób na 100 000 mieszkańców, a więc niewiele więcej. Wiadomo też, że w USA nawet osoby zmarłe w wypadkach samochodowych, które miały jednocześnie wirusa, były zakwalifikowane jako śmierć w kategorii COVID-19. Ponadto efektem ubocznym środków zapobiegawczych było załamanie się gospodarki, 30 milionów ludzi na bezrobociu i powszechne przypadki depresji, co spowodowało samobójczą śmierć dziesiątków tysięcy ludzi. Sam znam takie przypadki. Tak więc z perspektywy czasu wygląda na to, że może jednak Szwecja przyjęła właściwy model? Na pewno będzie wiele badan naukowych na ten temat.

JK: Szokujące jest dla świata nie tyle przechodzenie koronawirusa przez USA, co kwestia zamieszek w większości amerykańskich miast. Jak oceniasz spontaniczność takich wydarzeń?

ZS: Zamieszki w roku wyborów prezydenckich w USA były przygotowywane jeszcze przed ogłoszeniem epidemii. Dowodem na to jest m.in. zmiana w regulacjach w stanie Nowy Jork, gdzie od 1 stycznia wszedł przepis, aby praktycznie wszystkich aresztowanych za przestępstwa wypuszczać w oczekiwaniu na proces, bez kaucji. Tak gubernator Nowego Jorku opróżnił areszty. Tuż po ogłoszeniu wirusa, gubernator podjął decyzję o zwolnieniu z więzień tysięcy przestępców, w tym gwałcicieli a nawet morderców, po to, aby nie daj Boże nie zarazili się wirusem Wuhan w więzieniu…

Następnie iskrą zapalną rozruchów była śmierć George Floyda w trakcie interwencji policji. W telewizji pokazano wtedy tylko końcowy fragment wideo, kiedy biały policjant przyciska kolanem leżącego na ziemi, umierającego Afroamerykanina. Dopiero niedawno pokazane wideo z kamer dwóch innych policjantów wykazuje, że Floyd, aresztowany za puszczanie w obieg fałszywej waluty, stawiał opor policjantom i narzekał, że nie może oddychać zanim jeszcze został przyciśnięty. Sekcja zwłok wykazała nie tylko Covid-19 ale także obecność w organizmie koktajlu narkotyków które utrudniają oddychanie. Tak że nie jest wykluczone, że Floyd zmarł od przedawkowania, co obecnie twierdzą obrońcy policjantów. Dopiero proces wykaże jak naprawdę było, jednak jasne jest, że zmanipulowany przez lewicowe media przekaz spowodował wybuch rozruchów.

Na marginesie warto zaznaczyć, że epidemia wirusa Wuhan została rozkręcona przez media zaraz po ogłoszeniu wyników raportu Muellera, który udowodnił, że Trump w żaden sposób nie współpracował z Putinem podczas wyborów 2016 r., a sprawa George Floyda – wybuchła w momencie, kiedy wirus w USA był już praktycznie pod kontrolą. Efektem były masowe demonstracje dziesiątków tysięcy ludzi, demolowanie i rabowanie sklepów czy podpalanie komisariatów policji. Akcje te były znakomicie koordynowane pod względem logistycznym, co wyklucza element spontaniczności.

JK: Na sztandarach mamy walkę z rasizmem, czemu to nagle w Stanach stało się takim palącym tematem? Wcześniej tego nie było? Był ten temat jakoś przytłumiony? Przecież Floydów ginęło do tej pory sporo.

ZS: Takie przekonanie jest efektem propagandy ruchu Black Lives Matter, założonego przez trzy czarne marksistki po zamieszkach w Fergusson, Missouri w 2014 r., po zastrzeleniu czarnego Michaela Browna przez białego policjanta Darrena Wilsona. Tu warto zaznaczyć ze policjant próbował zatrzymać Browna jako podejrzanego o kradzież. Brown stawiał opor i próbował odebrać policjantowi pistolet. Po wielu miesiącach dyskusji i analiz wszystkich faktów, zdecydowano, że nie ma podstaw, aby postawić policjanta w stan oskarżenia, gdyż działał on w obronie własnej. Niestety jeden ze świadków zajścia fałszywie zeznał, że Brown krzyczał do policjanta „ręce do góry – nie strzelaj”, co potem stało się hasłem ruchu Black Lives Matter.

Tak naprawdę podług danych z 2019 r. tylko 9 nieuzbrojonych czarnych zginęło z rąk policji w całym USA, z czego 2 policjantów zostało skazanych, a w 9 przypadkach uznano, że policjanci działali w obronie własnej. Trudno tu więc mówić o masowym zabijaniu bezbronnych czarnych przez policję. Trudno też mówić o „systemowym rasizmie” przeciwko czarnym w USA, gdyż nie ma na to żadnych dowodów. Istnieje natomiast systemowy rasizm w stosunku do białych i Azjatów, co ostatnio udowodniono m.in. na słynnym Uniwersytecie Yale, gdzie rutynowo przyjmowano na studia czarnych i Latynosów o niższych wynikach testów, a odrzucano białych i azjatyckich kandydatów o lepszych wynikach. Oficjalne procedury tzw. Affirmative Action wymagają też, aby agencje rządowe, stanowe i miejskie rezerwowały pewną ilość kontraktów i zamówień dla firm, których właścicielami są czarni i Latynosi. Prowadzę biuro projektów inżynierskich w Nowym Jorku, tak że doskonale wiem, że moja firma nie miała żadnej szansy na otrzymanie takich zleceń, ale gdybym był z tzw. mniejszości, to bym miał je zagwarantowane.

Niestety Barack Hussein Obama przez 8 lat rządów jako Prezydent USA nie zrobił absolutnie nic, aby polepszyć relacje rasowe. Wręcz przeciwnie – spowodował jeszcze większą polaryzację w społeczeństwie, co służyło zdobywaniu głosów przez Demokratów. Ironią jest to, że Partia Demokratyczna od momentu powstania była zwolennikiem separatyzmu, niewolnictwa i głosowania przeciwko prawom obywatelskim Afroamerykanów. Ku Klux Klan był zawsze związany z Partią Demokratyczną i nawet organizował swoje wiece podczas konwencji Partii Demokratycznej. Jeszcze 10 lat temu na pogrzebie Senatora Roberta Byrda, jednego z przywódców Ku Klux Klanu przemawiała demokratka Nancy Pelosi, obecna liderka Izby Reprezentantów, a demokratyczni kandydaci na Prezydenta USA Joe Biden i Hillary Clinton uznawali go za bliskiego przyjaciela.

JK: Polityczne zamieszki mają wyraźnie odcień lewicowy. Gdzie się ta lewica do tej pory uchowała i czemu tak nagle się zradykalizowała? Kto jest społeczną bazą dla tego ruchu?

ZS: Dobre pytanie. Ruchy lewicowe w USA rozwijały się w USA przez ostatnie 100 lat, Nasilenie wystąpiło podczas wojny wietnamskiej wśród młodzieży, którą ja nazywam „Generacja Woodstock”. Ci którzy wtedy protestowali przeciwko wojnie z komunizmem, po kilku latach zostali wykładowcami na najdroższych amerykańskich uniwersytetach i zaczęli lewicowe ideologie przekazywać swoim studentom. Tak między innymi został wychowany Barack Obama. Jeszcze w 1983 r., kiedy miałem wykład na temat komunizmu i więźniów politycznych na słynnym Yale University w Connecticut, mało co nie zostałem pobity przez komunistyczna bojówkę w kufajkach z czerwonymi gwiazdami. Ci studenci stali się później profesorami, który szkolili kolejne pokolenie lewaków. Przez ostatnie kilka lat, pieniądze różnych lewackich bilionerów trafiły do komunistycznych bojówek takich jak Antifa, zapewniając im wypłaty po stawce godzinowej, przejazdy, noclegi i wyżywienie, jak też czarne kewlarowe hełmy z czerwonym sierpem i młotem oraz przywiezione zawczasu sterty cegieł do rzucania w policję. Ponadto ruch Black Lives Matter od 2014 r. zebrał ponad miliard dolarów od firm, które uważały, że ochronią się przed zarzutem rasizmu, jeśli dokonają milionowych dotacji. Te pieniądze idą na organizowanie zamieszek, ale też na kampanie wyborcze polityków Partii Demokratycznej.

JK: Czy dobrze odczytuję, że chodzi o wywołanie destabilizacji państwa, po to by Trump nie wygrał? I to ma być destabilizacja totalna, wręcz do zaniku podstawowych funkcji państwa, jak na przykład redukowanie sił policyjnych?

ZS: Oczywiście, jaki inny cel miałoby wypuszczanie kryminalistów z aresztów i więzień czy też nawolywanie do obniżenia funduszy na policję? Dla wielu polityków Partii Demokratycznej wybory prezydenckie to dosłownie walka na „śmierć i życie”, ponieważ grozi im wiele lat więzienia za szpiegowanie kampanii Trumpa w 2016 r., za wielokrotne próby obalenia legalnie wybranego Prezydenta w oparciu o sfałszowane dokumenty, jak też za pedofilię. Tu na myśl przychodzi sprawa Jeffrey Epsteina i jego wyspy pedofilii na Karaibach, którą odwiedzał kilkadziesiąt razy Bill Clinton, jak też wielu polityków i celebrytów wspierających Demokratów. Mam nadzieję, że Trump pospieszy się i doprowadzi do aresztowania wielu polityków jeszcze przed 3 listopada.

JK: Czy Demokraci stali się lewicą czy już nią byli od dawna?

ZS: Śmiem twierdzić, że gdyby John F. Kennedy dziś żył, na pewno głosowałby na Republikanów. Jeszcze w latach 80-tych, kiedy przybyłem do Nowego Jorku, jednym z dwóch senatorów był Demokrata Daniel Patrick Moynihan. Miałem okazje go poznać, ponieważ brał udział w naszych demonstracjach przeciwko stanowi wojennemu. Był człowiekiem bardzo sensownym i jednym z „głosów sumienia” Partii Demokratycznej. To on napisał słynny artykuł na temat problemów w środowisku Afroamerykanów, które wiązał z wychowywaniem dzieci przez samotne matki i brakiem ojców w rodzinach. Wtedy około 25% czarnych dzieci rodziło się bez ojców i Senator Moynihan widział w tym ogromny problem wychowawczy. Dziś już 75% czarnych dzieci jest wychowywanych przez samotne matki.

JK: Czemu celebryci, media i gross korporacji popiera takie burdy oraz dekonstrukcję państwa?

Black Lives Matter od 2014 r. zebrał ponad miliard dolarów od firm, które uważały, że ochronią się przed zarzutem rasizmu, jeśli zrobią milionowe dotacje. To nie kończy się na pieniądzach – właśnie znana z opon firma Goodyear ogłosiła, że na terenie ich fabryk można nosić koszulki i czapki z napisem Black Lives Matter, natomiast nie wolno nosić haseł Trump 2020 czy też republikańskiego hasła MAGA (Make America Great Again). Lewaccy celebryci, wśród których wielu obawia się aresztowania za pedofilię, popierają wszystko co mogłoby doprowadzić do usunięcia Trumpa z Białego Domu, niezależnie od kosztów społecznych i finansowych. Większość mediów, w tym także mediów społecznościowych, jest w rękach lewicowców, przez co niestety wywierają ogromny wpływ na sytuacje w USA i na atmosferę przedwyborczą.

JK: Czy nie jest tak, że w tym demontażu pomaga trochę ustrój? To znaczy gubernatorzy stanów mają swoje prerogatywy i Trump może im tylko pogrozić palcem w bucie? Bo to niezależni burmistrzowie miast mają swoją policję, którą mogą rozwiązać, Gwardię Narodową może wezwać tylko gubernator, tak samo jak ogłosić pandemię czy obostrzenia. Trump w związku z tym musi płacić cudze rachunki?

ZS: Oczywiście. W każdym stanie rządzi gubernator i to on jest odpowiedzialny za bezpieczeństwo i za walkę z wirusem. Tu jak widać gołym okiem, gubernatorzy z Partii Demokratycznej radzą sobie najgorzej, dlatego m.in. na wirusa zmarło najwięcej osób w stanach, gdzie demokratyczni gubernatorzy zmusili domy spokojnej starości do przyjmowania z powrotem pacjentów ze zdiagnozowanym wirusem, co w samym tylko Nowym Jorku spowodowało śmierć około 11 tysięcy emerytów.

Prawdą też jest, że z 20 najbardziej zagrożonych przestępczością miast USA, 17 jest rządzonych przez Demokratów. W mieście Nowy Jork, gdzie za demokratycznego burmistrza Davida Dinkinsa było około 2 000 morderstw rocznie, za republikańskiego burmistrza Giulianiego liczba ta spadla poniżej 500. Obecnie, po 6 latach rządów demokraty Billa DeBlasio, liczba morderstw wraca do niesławnych czasów rządów ostatniego przed nim demokraty. Również Gwardia Narodowa, wbrew swojej nazwie, jest pod wodzą poszczególnych gubernatorów i Prezydent może wydać zgodę na wprowadzenie Gwardii tylko na życzenie gubernatorów, co też w kilku przypadkach uczynił ze znakomitym efektem. Tak więc obarczanie Prezydenta Trumpa winą za przestępczość w poszczególnych stanach czy miastach, czy za śmiertelność związaną z epidemia wirusa Wuhan, nie ma absolutnie sensu. Oczywiście Demokraci, na niecałe 70 dni przed wyborami, próbują chwycić się tego jak tonący brzytwy, co było widać podczas właśnie zakończonej Konwencji Demokratów.

JK: Co według Ciebie będzie, gdyby Biden wygrał wybory?

Joe Biden jest jednym z najgorszych polityków w historii USA. Przez ponad 40 lat jedynym jego osiągnieciem było przeforsowanie przepisów, dzięki którym setki tysięcy Afroamerykanów trafiły na wiele lat do więzienia za sprzedaż małej ilości narkotyków. Biden znany też był ze skrajnego rasizmu – m.in. protestował przeciwko mieszanym rasowo szkołom. Teraz oczywiście Partia Demokratyczna została przejęta przez komunistę Bernie Sandersa i jego młodzież, jak też przez radykalnych Afroamerykanów, muzułmanów i antysemitów. Dlatego wielu zatwardziałych Demokratów opuszcza te partie. Dlatego mam nadzieję, że Joe Biden przegra te wybory. Jego wygrana spowodowałaby załamanie giełdy, rynków nieruchomości, odebranie czy też znaczne ograniczenie obywatelom wolności konstytucyjnych, takich jak wolność słowa czy prawo do posiadania broni, byłoby to dozbrojenie nuklearne Iranu i kontrola Białego Domu przez komunistyczne Chiny.

JK: USA są zajęte sobą. Czy widać w Stanach, że w wyścigu o światowy prymat USA tracą coraz bardziej do Chin? Czy w obecnej zideologizowanej debacie jest jeszcze obecna polityka międzynarodowa USA?

Joe Biden, będąc jeszcze wiceprezydentem USA, poleciał kiedyś do Chin na rozmowy, na które wziął ze sobą syna Huntera. W niecałe 2 tygodnie po powrocie, firma Huntera otrzymała kontrakt od rządu chińskiego na półtora miliarda dolarów. Za czasów rządów Obamy i Bidena, dziesiątki tysięcy chińskich szpiegów penetrowały gospodarkę i laboratoria naukowe USA. Za Trumpa to się skończyło, czego efektem było m.in. zamkniecie chińskiego konsulatu w Houston w Teksasie, który był centrum szpiegowskim. Aresztowano też wielu chińskich, ale też i amerykańskich naukowców finansowanych na boku przez Komunistyczną Partię Chin. Ponadto jeszcze w styczniu Trump renegocjował umowę handlową miedzy USA i Chinami, na dużo bardziej korzystnych dla Ameryki warunkach. Dlatego Chiny chcą, aby Biden został Prezydentem, czego nawet nie ukrywa liderka Izby Reprezentantów, Demokratka Nancy Pelosi.

W ciągu swych 3 i poł roku w Białym Domu, Trump zrobił wiele więcej w temacie polityki zagranicznej, niż Obama/Biden w ciągu 8 lat. Renegocjował umowy z Chinami, Kanadą, Meksykiem, wzmocnił siły NATO w Europie, m.in. odblokowując zamrożoną przez Obamę budowę tarczy antyrakietowej w Redzikowie i przesuwając dodatkowy tysiąc żołnierzy USA do Polski, wprowadził sankcje przeciwko Rosji, zablokował agresywne ruchy Korei Północnej, przeniósł ambasadę USA do Jerozolimy, a ostatnio doprowadził do pierwszego od kilkudziesięciu lat porozumienia pokojowego na Bliskim Wschodzie.

JK: Wiem, że to trudne pytanie i jest na to wiele odpowiedzi, ale jak Polonia i Ty oceniacie sytuację w Polsce?

Temat-rzeka. Generalnie Polonia w USA zdecydowanie głosowała na Prezydenta Andrzeja Dudę. To daje gwarancje stabilności i ciągłości władzy prezydenckiej przez kolejne 5 lat. Polonia popiera gremialnie obecność wojsk USA w Polsce w ramach kontyngentu NATO. Odnośnie reakcji rządu polskiego na wirusa Wuhan, zdania są podzielone, tak jak w Polsce. Jeśli chodzi o tematy gospodarcze, Polonia widzi konieczność jak najszybszego zreformowania polskiego systemu podatkowego, emerytalnego i zdrowotnego. Tu zdaniem wielu konieczne jest zniesienie podatków od emerytur, zarówno polskich jak i zagranicznych oraz renegocjowanie przez Rząd RP umowy o tzw. podwójnym opodatkowaniu emerytur amerykańskich i polskich. Tylko wtedy Polonia Amerykańska będzie mogła masowo przenosić się na starość do Polski, co znakomicie wzmocniłoby naszymi dolarami gospodarkę i infrastrukturę.

JK: Gdyby USA straciły zainteresowanie światową geopolityką i wycofały się w izolacjonizm, jak widzisz sytuację Polski? Co wtedy może zrobić Polonia dla kraju?

Ameryka moim zdaniem nigdy nie będzie krajem izolacjonizmu. Nawet to co mówi Prezydent Trump – „Po pierwsze – Ameryka!” nie jest izolacjonizmem, po prostu stwierdza on że jest Prezydentem USA i służy przede wszystkim interesom Amerykanów. Jednocześnie Trump rozumie politykę międzynarodową i dąży do tego, aby państwa do tej pory osłaniane militarnie przez wojska USA, były w przyszłości samowystarczalne. Stąd też zmuszanie Niemiec czy Francji, aby zgodnie z zasadami w NATO wydawały 2% dochodu narodowego na zbrojenia. Dlatego też Trump popiera koncepcje Międzymorza jako bufora między Rosją i Europą Zachodnią. Polska tu odgrywa ogromną rolę, dlatego dla Trumpa jest bardzo istotnym sojusznikiem. Natomiast jeśli w listopadzie wygra Biden, to w ciągu kilku lat Ameryka podzieli los Wenezueli, a Polska stanie się poważnie zagrożona inwazją ze strony Rosji. Wtedy będziemy się modlili o kolejny „Cud nad Wisłą”…

JK: Dziękuję za rozmowę. Trzymajcie się tam…

ZS: Dziękuję

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na blogu „Dziennik zarazy”.

Czytaj też:
Uniwersytet Johnsa Hopkinsa: Na świecie 800 tys. zgonów na COVID-19 i 23 mln zakażeń

Czytaj też:
1108 ofiar śmiertelnych w ciągu doby. Niepokojące informacje z USA

Źródło: Dziennik zarazy
Czytaj także