Oddaliśmy hotele medykom

Oddaliśmy hotele medykom

Dodano: 
Gheorgh Marian Cristescu, prezes Polskiego Holdingu Hotelowego
Gheorgh Marian Cristescu, prezes Polskiego Holdingu Hotelowego Źródło: Materiały prasowe
Rozmowa z Gheorghem Marianem Cristescu, prezesem Polskiego Holdingu Hotelowego

Prawie 3 tys. pokoi w blisko 30 hotelach. Czy zbudowanie drugiej pozycji w kraju w branży hotelowej pozwoliło bezpieczniej Polskiemu Holdingowi Hotelowemu przetrwać czas kryzysu związanego z pandemią?

GHEORGHE MARIAN CRISTESCU: Tak. Nie tylko pozwoliło nam przetrwać, lecz także pozwoliło na szerokie działania. Udowodniliśmy, że można sprawnie ochronić swój biznes, ale również zaangażować swój potencjał kadrowy czy samą strukturę hoteli, aby pomóc w walce z koronawirusem.

Czy wasi klienci odczują skutki lock downów i obostrzeń? Zakładam, że biznes będzie chciał jakoś odrobić straty.

Podaż będzie zawsze uzależniona od popytu. Jesteśmy częścią polskiego rynku hotelarskiego i wszystkie nasze działania są uzależnione od aktualnej sytuacji na rynku. To dotyczy dystrybucji naszych hoteli, ale również ustalenia cen na podstawie codziennych analiz rynkowych. Niestety w hotelach biznesowych zapotrzebowanie na noclegi jest w dalszym ciągu znikome i sądzę, że dzisiaj cena nie gra tutaj roli. Dopóki granice nie będą otwarte, dopóki samoloty nie będą znów latać, a firmy nie odmrożą podróży służbowych, dopóty nie będziemy mieli wysokiego obłożenia w hotelach biznesowych. Odrębną sytuację mamy w hotelach wypoczynkowych, gdzie już obserwujemy wzmożony ruch i to nie tylko w naszych hotelach, lecz także ogólnie, we wszystkich kurortach.

A pracownicy PHH?

Odczuli kryzys tak jak większość z nas. Jednak nasza firma w związku z zaangażowaniem w walkę z pandemią była bardzo aktywna w tym czasie. Nie było takiego momentu, żeby ludzie nie mieli co robić. Przechodziliśmy przez ten trudny czas jako wspólnota. Skorzystaliśmy z rządowej Tarczy Antykryzysowej, w związku z tym obniżyliśmy zakres pracy o 20 proc. i o tyle samo wynagrodzenia. Podjąłem jednak decyzję, że po części utracone dochody naszych pracowników pokryjemy z pieniędzy z Tarczy, dzięki czemu ostatecznie pracownicy odczuli obniżkę przez trzy miesiące o 8 proc. Redukcja zatrudnienia nie była potrzebna. Uważam bowiem, że byłoby błędem spieszyć się ze zwolnieniami pracowników, pamiętając, z jaką trudnością wcześniej zbudowaliśmy silny zespół – i nie mówię tu jedynie o kadrze kierowniczej, lecz także o pracownikach liniowych.

Czyli jest pan optymistą, jeśli chodzi o perspektywę wychodzenia z kryzysu związanego z pandemią?

Jestem racjonalnym optymistą. Znam analizy gospodarcze pisane też przez podmioty niezwiązane z Polską, które mówią, że nasze działania – od szybkiego zamknięcia przez tarczę kryzysową Polskiego Funduszu Rozwoju – były racjonalne i dobrze przemyślane. Chciałbym też zaznaczyć, że od początku pandemii w Polsce oddaliśmy nasze hotele do dyspozycji medyków czy na izolatoria dla chorych łagodnie przechodzących chorobę. Podjęliśmy przy tym takie działania zabezpieczające pracowników oraz gości, że do dziś nie mieliśmy żadnego przypadku zachorowań. Jestem przekonany, że osoby podejmujące decyzje dotyczące odmrożenia gospodarki względem segmentu hotelowego brały pod uwagę nasze doświadczenia, co jest zrozumiałe, ponieważ jesteśmy największą spółką Skarbu Państwa, jeśli chodzi o turystykę, hotelarstwo, ale też jesteśmy jednym z największych graczy na rynku hotelowym w kraju.

Mimo kłopotów, które dotknęły też PHH, włączyliście się w pomoc w czasie pandemii. Czy to znów zaprzeczenie twierdzeniu o tym, że „kapitał nie ma narodowości”?

To nie tylko jeden z przykładów, ale przede wszystkim egzemplifikacja tego, że pochodzenie kapitału ma znaczenie. I jeśli ktoś mówi inaczej, to wie doskonale, że tak nie jest i ma jakieś inne cele do osiągnięcia. Przez ostatnie dwa lata udało nam się wzmocnić tę firmę pod względem zarówno finansowym, jak i kadrowym. Takiej roli od lat nie odgrywała żadna spółka Skarbu Państwa działająca na wolnym rynku, z bardzo silną konkurencją zewnętrzną. W tym wszystkim większość naszych hoteli przed pandemią osiągała wyniki powyżej średniej rynkowej, a sama spółka PHH wyznacza pewne trendy na lokalnym rynku hotelowym.

Zaprzecza pan kolejnemu przekonaniu – że coś państwowego zawsze działa gorzej niż wolny rynek. Jak to się robi?

Wszystko zależy od ludzi. Jeśli się zatrudnia fachowców i się ich odpowiednio motywuje, ale też pozwala działać – w ramach dobrze zorganizowanych struktur i przy dobrym biznesplanie – to osiągnie się sukces. Sam kształtowałem się jako hotelarz na wolnym rynku. Zdawałem sobie sprawę, że jeśli dane będzie mi zrealizować mój plan na stworzenie PHH, to będzie to sukces. Miałem szczęście, że trafiłem na odpowiednie osoby, które zrozumiały ten plan. Chciałem szczególnie podkreślić tu rolę premiera Mateusza Morawieckiego, który rozumiał zasadność wzmocnienia polskiego kapitału hotelowych spółek Skarbu Państwa. Dziś wiele się mówi o budowaniu synergii w obrębie spółek Skarbu Państwa, a my byliśmy jedną z pierwszych spółek, które zaczęły to wprowadzać w życie.

Pomoc w pandemii zaczęliście od cateringu, a nie od miejsc hotelowych. Dlaczego?

Gdy zdaliśmy sobie sprawę, że jesteśmy potrzebni, zgłosiliśmy naszą gotowość do Ministerstwa Aktywów Państwowych. Otrzymałem informację, że jest potrzeba dotycząca obsługi cateringu dla stacji epidemiologicznych. Jako że posiadamy oddział cateringu w stolicy, zaczęliśmy ten projekt pomocy w Warszawie. Przekazaliśmy też informacje do kolegów z całego kraju i wiem, że inne podmioty, np. dobry hotel w Gdańsku, też się w to włączyły.

Potem pomagaliście znów trochę nietypowo – przeszkoliliście pracowników do pomocy na infoliniach sanepidu i NFZ.

To kolejny dowód na to, co już powiedziałem – że warto inwestować w profesjonalną kadrę.

W hotelarstwie szkolimy ludzi, którzy mają do czynienia z klientami, nierzadko trudnymi. Inne spółki Skarbu Państwa pomogły w pierwszej kolejności przede wszystkim, bo miały swoje działy call center. W naszym przypadku przekazaliśmy do wsparcia 30 pracowników, którzy szybko nauczyli się być zarówno konsultantami, jak i wsparciem dla infolinii NFZ.

Przygotowaliście też hotele i izolatoria dla medyków oraz ich rodzin.

Wszystkie nasze obiekty były gotowe do przekształcenia na izolatoria lub dla medyków. PHH stał się hubem i kontaktem pomiędzy wojewodami, szpitalami i NFZ. To była intensywna praca, gdyż nie posiadaliśmy wcześniej informacji o tym, które hotele zlokalizowane są w pobliżu szpitali. Musieliśmy dopiero stworzyć taką bazę hoteli i dzięki temu udało nam się wspólnymi siłami – i duża tu zasługa operacyjna wojewodów – zbudować sieć izolatoriów oraz hoteli dla medyków i ich rodzin. Komuś, kto nie był w środku tych wydarzeń na początku pandemii, trudno będzie zrozumieć, jak stresująca i wyczerpująca była to praca. W spółce PHH na miejscu działał sztab kryzysowy. Pracowaliśmy od poniedziałku do niedzieli 24 godziny na dobę.

Do czego powołana została fundacja Hotele dla Medyków?

W trakcie działań zdałem sobie sprawę, że możemy zrobić jeszcze więcej. Przed oczami miałem ministra Szumowskiego i jego walkę o nasze bezpieczeństwo. Najpierw myślałem o publicznej zbiórce pieniędzy, ale zasugerowano mi, że lepiej stworzyć fundację. Tak też zrobiliśmy. Jako zarząd PHH wpłaciliśmy milion złotych jako fundator. Wsparcie finansowe zadeklarowały od samego początku Polski Holding Nieruchomości, Przedsiębiorstwo Państwowe Porty Lotnicze oraz Polska Wytwórnia Papierów Wartościowych, dzięki czemu ruszyliśmy z budżetem 3 mln 250 tys. zł. Dla nas nie było czasu na dywagacje i rozmowy, tylko na działanie, a poprzez stworzenie fundacji chcieliśmy również pokazać solidarność z naszymi kolegami z branży.

Wiem, że organizowaliście też spotkanie z przedstawicielami władz Rumunii, którzy chcieli się od nas uczyć rozwiązań osłonowych dotyczących kryzysu koronawirusa. Co ich najbardziej interesowało?

Jestem przewodniczącym Polsko--Rumuńskiej Bilateralnej Izby Handlowo--Przemysłowej. Rumunia od kilku lat bardzo nam zazdrości instytucji, jaką jest PFR. Oni również chcą stworzyć u siebie podobny fundusz. Moje pierwsze rozmowy z prezesem Pawłem Borysem odbyły się trzy lata temu, kiedy razem z panem prezesem odwiedziliśmy stronę rumuńską, przedstawiając jej zarys działania i możliwości instytucji PFR. Teraz, podczas kryzysu, dowiedzieli się, jak PFR funkcjonuje oraz wspiera polskich przedsiębiorców. Powstała wola powrotu do rozmów ze stroną polską i zostałem poproszony o zorganizowanie wideokonferencji w tej sprawie. Mogę być tylko dumny z tego, że gdy premier Morawiecki dowiedział się o tej inicjatywie, chciał w niej uczestniczyć razem z premierem Rumunii, Ludovicem Orbanem. Rozmawiano o wielu szczegółach i byłem pod wrażeniem, w jaki sposób strona rumuńska przyjmowała te wszystkie informacje o działaniach PFR nie tylko w trakcie kryzysu, lecz także w kontekście przyszłości.

Artykuł został opublikowany w 25/2020 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także