Radziejowska: Brak pomnika polskich ofiar w Berlinie to skandaliczna sytuacja

Radziejowska: Brak pomnika polskich ofiar w Berlinie to skandaliczna sytuacja

Dodano: 
Brama brandenburska
Brama brandenburska Źródło: PAP/EPA / JENS SCHLUETER
– Czasem odnoszę wrażenie, że anihilacja polskiego państwa i wymordowanie polskich obywateli przez niemieckich okupantów, to w odbiorze Europejczyków nic specjalnie istotnego, taki trudny los historii. Tak jakby polskie życie było mniej warte od każdego innego – mówi portalowi DoRzeczy.pl szefowa Instytutu Pileckiego w Berlinie Hanna Radziejowska.

Dziś przypada 81. rocznica wybuchu II wojny światowej. Opór Niemców przed postawieniem pomnika polskich ofiar w Berlinie jednak nie ustaje. Dlaczego Niemcy nie chcą ich upamiętnić?

Hanna Radziejowska (szefowa Instytutu Pileckiego w Berlinie): Trzeba wyraźnie powiedzieć, że brak pomnika polskich ofiar niemieckiej okupacji w Berlinie, po tylu latach starań, jeszcze za czasów Władysława Bartoszewskiego do dziś to skandaliczna sytuacja. W 2017 roku niemieccy liderzy opinii, niektórzy politycy i naukowcy wystąpili z inicjatywą powstania takiego pomnika na Placu Askańskim.

Jakie były założenia tej koncepcji?

Projekt zakładał, że zostanie on powołany do życia dzięki poparciu niemieckiego Bundestagu.

Tak się jednak nie stało.

Okazało się, że sprawa upamiętnienia polskich ofiar nie ma wystarczającego poparcia wśród niemieckich parlamentarzystów. Z tego powodu dwie niemieckie instytucje - Niemiecki Instytut do spraw Polski z Darmstadt oraz odpowiedzialny za wszystkie upamiętnienia w Berlinie Pomnik pomordowanych Żydów Europy - zaproponowały tzw. kompromis.

Na czym miał polegać?

Na stworzeniu centrum dokumentacyjnego poświęconego wszystkim ofiarom niemieckiej okupacji w Europie. Instalacji artystycznej, która akcentowałaby historię polskich ofiar oraz stworzenie placu im. 1 września 1939 roku. Wobec tego kompromisu zarówno niektórzy sami inicjatorzy pomnika (Florian Mausbach), jak i politycy (Sarazzin) wyrazili swój sceptycyzm. Sprawa pomnika podlega cały czas dyskusji. Jednakże w ostatnim czasie okazało się, że na proponowanym jako miejsce pomnika Placu Askańskim trwają prace nad zbudowaniem Muzeum Uchodźstwa. Po przeciwnej stronie placu zostanie wybudowane tzw. muzeum wypędzonych. W tym kontekście kwestia miejsca stała się problematyczna i nie chodzi tylko o to, bo teoretycznie jest możliwe zbudowanie pomnika, który będzie kluczowy dla tego placu, ale także o kontekst tożsamościowy wynikający z relacji pomiędzy dwoma miejscami pamięci – muzeami opowiadającymi o swoich losach i przede wszystkim o Niemcach jako ofiarach narodowego socjalizmu.

Brzmi absurdalnie…

Trzeba pamiętać, że dotychczas w Berlinie wszystkie pomniki upamiętniające ofiary dotyczyły osób bezpaństwowych – ofiar eutanazji, homoseksualistów, Żydów europejskich, czy RomanSinti. Kwestia wymiaru politycznego – doświadczenia okupacji, czy zbrodni na konkretnych obywatelach danych państw nie było obecne. I co ciekawe, kiedy pomijany jest charakter okupacji, tak jak w Polsce, dochodzi do włączenia niemieckich ofiar jako ofiar narodowego socjalizmu – obok polskich, greckich i innych. Dziwnym trafem zawsze, kiedy dochodzi do pytania o upamiętnienie trzech milionów polskich ofiar oraz trzech milionów polskich Żydów, to okazuje się, że nie jest to możliwe.

Dlaczego?

Jest to niemożliwe ze względu na rzekome nacjonalizowane pamięci ofiar, albo tworzenie konkurencji wśród ofiar. Tymczasem dyrektor pomnika pomordowanych Żydów Europy podczas uroczystości upamiętniającej polskie ofiary na Placu Askańskich przestrzegał, żeby pamiętać o Białorusinach, Sowietach i innych ofiarach oraz robi to w rocznicę napaści Niemiec na Polskę. Pojawia się pytanie: dlaczego instytucja odpowiedzialna za upamiętnienie wszystkich ofiar narodowego socjalizmu w Berlinie nie zajmowała się upamiętnieniem wymienionych narodów do tej pory? Podobnie, kiedy ministrowie landów wzywają do stworzenia miejsca upamiętniającego Polaków, aby wreszcie Niemcy mogli się dowiedzieć, czym była okupacja Polski. Siłą rzeczy pojawia się pytanie: dlaczego właśnie ci politycy przez ostatnie lata nie zabiegali o wprowadzenie do szkół w ich landach wiedzy o Polsce w podręcznikach?

Te wszystkie pytania prowadzą do konkluzji i kolejnego pytania: czy może niemieckie elity nie upamiętniają polskich ofiar, bo nie chcą ich upamiętnić? I nie wiedzą o okupacji, bo nie chcą o niej wiedzieć? Podstawowym problemem w Niemczech jest brak edukacji w szkołach, brak symetrycznego do polskiej edukacji informowania uczniów niemieckich o losach Polski, nie tylko podczas wojny, ale także w historii ostatnich kilku stuleci. Brakuje edukacji o polskiej kulturze, o polskiej historii - podobnie jak polski maturzysta wie o Schillerze i Goethe, tak samo powinniśmy oczekiwać, że niemiecki maturzysta powinien przeczytać Czesława Miłosza lub Zbigniewa Herberta. Czasem odnoszę wrażenie, że anihilacja polskiego państwa i zniszczenie polskich obywateli przez niemieckich okupantów, to w odbiorze Europejczyków nic specjalnie istotnego, ale taki trudny los historii. Tak jakby polskie życie było mniej warte od każdego innego.

Czytaj też:
Prezydent na Westerplatte: To miejsce jest symbolem bohaterstwa polskich żołnierzy, a dla całego świata przestrogą
Czytaj też:
Morawiecki w Wieluniu: Tu objawił się barbarzyński zamysł Niemców

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także