Prof. Adam Witkowski: Stan polskiej kardiologii w dobie COVID-19
  • Katarzyna PinkoszAutor:Katarzyna Pinkosz

Prof. Adam Witkowski: Stan polskiej kardiologii w dobie COVID-19

Dodano: 
Prof. Adam Witkowski
Prof. Adam Witkowski
Z powodu epidemii COVID-19 pacjenci mają gorszy kontakt z lekarzem, dlatego tym bardziej powinni być lepiej leczeni zachowawczo. Bardzo by nam zależało na uruchamianiu nowych programów lekowych. Chcielibyśmy też, by został rozpoczęty Narodowy Program Leczenia Chorób Układu Krążenia – mówi prof. Adam Witkowski, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, kierownik Kliniki Kardiologii i Angiologii Interwencyjnej w Aninie.

Katarzyna Pinkosz: Jak wygląda stan polskiej kardiologii w dobie COVID-19? Pacjenci mówią, że jeszcze trudniej niż wcześniej dostać się im na wizytę do kardiologa.

Prof. Adam Witkowski: Na pewno w okresie pandemii, a zwłaszcza bardzo restrykcyjnego lockdownu w marcu i kwietniu, znacznie mniej pacjentów kardiologicznych było leczonych w szpitalach. Było to spowodowane nie tylko pandemią koronawirusa, ale też towarzyszącą jej pandemią strachu przed zakażeniem. Część chorych odmawiała zgłaszania się do szpitali. Niedobre było szczególnie to, że pacjenci z ostrymi stanami, jak zawał serca, zwlekali z wezwaniem pogotowia. Liczba pacjentów leczonych z powodu zawału serca w szpitalach obniżyła się o 35-40 proc. To dane ogólnopolskie.

Czym było spowodowane zmniejszenie liczby zawałów serca?

Przyczyn jest wiele: z pewnością pacjenci pozostający w domu mieli mniejszy stres, więcej odpoczywali, spali, było czystsze powietrze - mogło to mieć wpływ na zmniejszenie liczby zawałów. Jednak głównym problemem jest to, że większość pacjentów starała się zawał przeczekać. Zwlekali z wezwaniem pogotowia nawet, gdy mieli ewidentne objawy wskazujące na zawał. Przez to wyniki leczenia interwencyjnego zawału serca nie były tak dobre, jak to możliwe.

Drugi problem dotyczy pacjentów z przewlekłymi chorobami serca. Część z nich rezygnowała z zaplanowanych wizyt i zabiegów, a często odwoływały je poradnie i szpitale. Mam nadzieję, że u większości pacjentów z tego powodu nie pojawiły się duże perturbacje zdrowotne, tym bardziej, że po pewnym czasie można było już skorzystać z teleporad. Teleporady i e-recepty dla wielu pacjentów okazały się dobrym rozwiązaniem, choć oczywiście nie zawsze teleporada jest wystarczająca - np. u pacjentów pierwszorazowych, którzy nie mieli zakończonej diagnozy i zaleconego leczenia. U tych pacjentów był problem, ponieważ gabinety lekarzy POZ i specjalistów były w większości zamknięte. Mam nadzieje, że powoli system zostanie odmrożony, co pozwoli wszystkich pacjentów zdiagnozować i wydać im odpowiednie zalecenia.

W szpitalach widzimy dziś więcej chorych niż w okresie lockdownu, choć nie jest jeszcze ich tak wielu jak przed epidemią. Staramy się wykonywać coraz więcej operacji. Mamy nadzieję, że uda się te procedury rozliczyć w ramach ryczałtu, choć może się okazać, że konieczne będzie jego zwiększenie, jeśli chcemy pomóc chorym. Liczę na to, że NFZ znajdzie rozwiązanie i ryczałt zostanie powiększony.

Panie Profesorze, jakie są najważniejsze priorytety dla kardiologii w drugim półroczu 2020?

Jest ich wiele. Obecnie, gdy z powodu epidemii COVID-19 pacjenci mają gorszy kontakt z lekarzem, tym bardziej powinni być lepiej leczeni zachowawczo. Bardzo by nam zależało na uruchamianiu nowych programów lekowych. Ważnym programem byłby program leczenia hiperlipidemii u chorych wysokiego ryzyka. Chcielibyśmy też, by został rozpoczęty Narodowy Program Leczenia Chorób Układu Krążenia, który zapewniłby wszystkim chorym kardiologicznie koordynowaną opiekę – podobną do tej, jaką już mają chorzy po zawale serca (KOS-Zawał).

Co mógłby zmienić Narodowy Program Leczenia Chorób Układu Krążenia? Czy byłaby to taka „Narodowa Strategia Onkologiczna” dla kardiologii?

Program miałby obejmować zarówno prewencję pierwotną, prewencję wtórną, jak leczenie koordynowane już zdiagnozowanych pacjentów. Liczymy na większy dostęp do nowoczesnych terapii oraz na zapewnienie pacjentom ścieżek terapeutycznych, by nie musieli błąkać się po różnych szpitalach i specjalistach, tylko żeby mieli w miarę szybko stawianą diagnozę i rozpoczynane leczenie. Powinno być to leczenie koordynowane. Program jest bardzo potrzebny także z tego względu, że choroby serca i naczyń nadal są wiodącą przyczyną zgonów w Polsce.

Korzystne efekty opieki koordynowanej już widzimy po programie KOS-Zawał. W Polsce wyniki leczenia zawałów serca w ostrej fazie są bardzo dobre, stawiają nas w czołówce światowej; niestety potem te efekty często były zaprzepaszczane, ponieważ chorzy nie mieli umawianych wizyt, badań, zabiegów. Program KOS-Zawał, polegający na objęciu pacjentów po zawale koordynowaną opieką, spowodował, śmiertelność w grupie chorych, objętych programem, znacznie spadła. Dlatego chcemy objąć taką opieką także innych pacjentów kardiologicznych. Od dwóch lat jest zapowiadane wejście w życie drugiego programu: Koordynowanej Opieki w Niewydolności Serca (KONS), którego stworzenie jest dużą zasługą poprzedniego prezesa PTK prof. Piotra Ponikowskiego oraz prof. Jadwigi Nessler. Wciąż czekamy na jego wejście w życie, zapowiadane już od dwóch lat.

Narodowy Program Leczenia Chorób Układu Krążenia ma bardzo ambitne założenia, wymaga dużego, finansowego wsparcia, jednak w systemie ochrony zdrowia ma być coraz więcej pieniędzy, dlatego mam nadzieję, że uda się go wprowadzić. Zmiany są konieczne, jeśli chcemy spowodować, że Polacy będą żyli dłużej.

Wspomniał pan o potrzebie możliwości stosowania nowych leków w kardiologii. Na które z nich najbardziej czekają lekarze i pacjenci?

W kardiologii niewiele nowych cząsteczek zostało wprowadzonych do refundacji w ostatnich latach. Funkcjonuje program leczenia hipercholesterolemii rodzinnej - to bardzo dobrze, ponieważ dzięki nowym lekom, inhibitorom PCSK-9, można tę chorobę skutecznie leczyć. Zależałoby nam, żeby go rozszerzyć na chorych wysokiego ryzyka zdarzeń sercowo-naczyniowych - a każdy chory po przebytym zawale serca jest takim chorym. Jeśli leczenie hipercholesterolemii klasycznymi lekami: statynami lub statynami oraz ezetymibem nie wystarcza, by obniżyć poziom cholesterolu do właściwego poziomu, szczególnie frakcji LDL, to pacjenci powinni mieć dostęp do nowoczesnej terapii inhibitorami PCSK-9.

Jest też kilka innych leków, które chcielibyśmy, żeby stały się refundowane, m.in. leki w niewydolności serca, czy nowoczesne leki przeciwpłytkowe, na które czekamy od wielu lat.

Źródło: Do Rzeczy o Zdrowiu 2020
Czytaj także