Prof. Gil: Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby ktoś taki został ambasadorem w Tel Awiwie

Prof. Gil: Wyobraźmy sobie, co by się stało, gdyby ktoś taki został ambasadorem w Tel Awiwie

Dodano: 
Polsko-niemieckie sąsiedztwo
Polsko-niemieckie sąsiedztwoŹródło:Wikimedia Commons
Profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego stwierdził, że kandydatura nowego ambasadora Niemiec w Polsce jest wyrazem braku wrażliwości Zachodu na polskie odczucia historyczne.

Profesor Andrzej Gil był gościem Antoniego Trzmiela w Polskim Radiu 24. Osią dyskusji była zgoda polskiego rządu na nowego ambasadora Niemiec w Polsce Arndta Freytaga von Loringhovena. Kandydatura wywołała wiele kontrowersji.

64-letni Arndt Freytag von Loringhoven w przeszłości był m.in. dyplomatą w Moskwie i zastępcą sekretarza generalnego NATO ds. wywiadu. Na stanowisku ambasada RFN w Polsce zastąpi Rolfa Nikiela, który wrócił do Berlina pod koniec czerwca.

Von Loringhoven obejmie niemiecką placówkę po prawie trzech miesiącach wahań MSZ i mimo zastrzeżeń samego Jarosława Kaczyńskiego.

Według doniesień medialnych problemem dla prezesa PiS stała się przeszłość ojca dyplomaty, Bernda Freytaga von Loringhovena, który w czasie II wojny światowej uczestniczył jako adiutant w naradach o sytuacji w berlińskiej kwaterze głównej Adolfa Hitlera. Potem był inspektorem generalnym Bundeswehry.

"Polska jak myszka"

Profesor Gil stwierdził, że różnica potencjałów między Polską a Niemcami jest ogromna. Porównał nasz kraj do myszy, a Niemcy do słonia. – Słoń ma wokół siebie wiele myszy i musi się w tym jakoś rozeznać. Natomiast my jesteśmy małą myszką. Nawet 60 proc. naszej gospodarki pracuje na gospodarkę niemiecką. Do tego część naszego społeczeństwa łączą z Niemcami więzi mentalne, głównie z organizacjami przyznającymi granty – powiedział.

Jak przyznał "to odzwierciedla pewną rzeczywistość i niestety tego nie zmienimy". Ta różnica musi być brana pod uwagę również w polityce zagranicznej. Nie ma jednak powodu, aby twierdzić, że Zachód nie powinien brać pod uwagę polskiej wrażliwości.

– Wybór na ambasadora Niemiec Arndta Freytaga von Loringhovena pokazuje, że Zachód nie jest wrażliwy na nasze odczucia historyczne. Wyobraźmy sobie, co by się działo, gdyby taka osoba została wysłana jako ambasador do Tel Awiwu – stwierdził politolog.

Czytaj też:
KO zagrożona. Nowe siły polityczne wykluczą formację Budki z Sejmu?
Czytaj też:
Arkadiusz Mularczyk: Ten temat uwiera Niemców jak kamień w bucie

Źródło: Polskie Radio 24
Czytaj także