5 grudnia minęło osiem lat od śmierci Violetty Villas. W ostatnich latach życia artystką opeikowała się gosposia Elżbieta B. Skala zaniedbań wobec artystki została ujawniona dopiero po jej śmierci – dom w stanie niemal kompletnej ruiny. Oględziny ciała zmarłej wokalistki wykazały też, że była głodzona i bita. Na jej ciele znaleziono liczne siniaki, krwiaki, zadrapania i ślady po wyrwanych włosach. Miała także złamane żebra, mostek i szyjkę kości udowej z przemieszczeniem.
Jedyną osobą, która zajmowała się śpiewaczką, była Elżbieta B. Kobiecie postawiono zarzuty znęcania się nad podopieczną. "Opiekunka" nie chciała zwolnić domu w po artystce, powołując się na testament sporządzony rzekomo przez Violettę. Ostatecznie biegli sądowi podważyli jego ważność.
Syn Violetty Villas od lat walczyło odzyskanie domu. Kobieta jeszcze za życia Villas utrudniała mu kontakt z matką. W końcu po kilkuletniej batalii B. opuściła dom i zniknęła.
W czerwcu sąd skazał Elżbietę B. na półtora roku pozbawienia wolności. "Zmuszała Villas do picia alkoholu, głodziła ją, zamykała w zimnym pokoju i wpędzała w manię prześladowczą" – czytamy w uzasadnieniu. Jednak opiekunka zwlekała ze stawieniem się do odbycia kary. Tabloid "Fakt" informuje, że pod groźbą przymusowego doprowadzenia przez policję, 17 stycznia Elżbieta B. stawiła się w areszcie w Opolu i aktualnie przebywa w więzieniu.
Czytaj też:
"Potrzebujemy ochrony amerykańskiego muskułu". Odtajniono rozmowę Wałęsy z prezydentem USACzytaj też:
Nie żyje dziennikarz Radia Opole